Drażnisz deski swym ciałem

5.0/5 | 4


Nagi leżysz
w opuszczonej szopie
na skrzypiącej przy każdym twym wdechu podłodze.
Drażnisz deski swym ciałem.
One wiedzą, że twoje miejsce nie jest tutaj.
Chcą cię wygonić.
Uderzają w ciebie chłodem,
szpary przepuszczają ostry wiatr
a wybite okno irytuje każdym dźwiękiem.
Ty tylko się skulasz,
uzbrajając się w nowe drzazgi.
Tak to nowy dzień.
Słońce muska przyrodę,
ptaszek potrzepując skrzydełkami nuci
wraz z listkami drzew przyjemną melodię.
Chmurki na błękicie się tulą
a do nich uśmiechają się pierwsze stokrotki.
Za to ty w pękach swych włosów,
w szarej skórze okrywającej kości
przestałeś już drżeć z zimna.
Masz trupią twarz
z zaschniętymi łzami i rozchylonymi ustami.
Umierasz z bólu mając na ciele lekkie zadrapania
i pod naskórkiem milimetrowe drewienka.
Niemym krzykiem się żegnasz
odrywając sobie głowę.

Poem versions


 
COMMENTS


My rating

My rating:  

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  
13.11.2012,  Czesiek