I przyszedł znów
I przyszedł znów
Puk, puk
Zziębnięty, nagi, bosy
I Jaś go znał
To Głód
Anioł Stróż jego losu
Już skrada się od stóp
Zziębnięty, nagi, bosy
I pnie się do gardła strun
I wrzeszczy wniebogłosy
Jaś głaszcze wklęsły brzuch
I uszy zatyka
Wtem wskoczył i Chłód
Rozbrzmiała muzyka
Muzyka burczenia
I zębów szczękania
Jakby porwać chciała
Do tańca, do tańca…
Jaś trzęsie się cały
Lecz walczy, lecz walczy
A Głód i Chłód
Chcą tańczyć, chcą tańczyć…
A blisko są Jasia
Tuż przy jego wargach
Pląsają w oddechu
Na ustach bez skargi
Na ucztę przybyli
Ci Conocni goście
Nażreć się strachu
Zostawić w obłędzie
Lecz cóż to?
Znów świt wtargnął
Jak co ranka
Ze stołów zrzucił strach
Wlał nadzieję w serce Janka
Głód i Chłód z miną hardą
Jeszcze pełzną twardo
Lecz muzyka już zamarła
Cisza głosu jej wydarła
I burczenie i szczękanie
Znikło razem z intruzami
Wpadła bowiem chłopcu myśl
Że może właśnie dziś…
Dostanie
Śniadanie
Puk, puk
Zziębnięty, nagi, bosy
I Jaś go znał
To Głód
Anioł Stróż jego losu
Już skrada się od stóp
Zziębnięty, nagi, bosy
I pnie się do gardła strun
I wrzeszczy wniebogłosy
Jaś głaszcze wklęsły brzuch
I uszy zatyka
Wtem wskoczył i Chłód
Rozbrzmiała muzyka
Muzyka burczenia
I zębów szczękania
Jakby porwać chciała
Do tańca, do tańca…
Jaś trzęsie się cały
Lecz walczy, lecz walczy
A Głód i Chłód
Chcą tańczyć, chcą tańczyć…
A blisko są Jasia
Tuż przy jego wargach
Pląsają w oddechu
Na ustach bez skargi
Na ucztę przybyli
Ci Conocni goście
Nażreć się strachu
Zostawić w obłędzie
Lecz cóż to?
Znów świt wtargnął
Jak co ranka
Ze stołów zrzucił strach
Wlał nadzieję w serce Janka
Głód i Chłód z miną hardą
Jeszcze pełzną twardo
Lecz muzyka już zamarła
Cisza głosu jej wydarła
I burczenie i szczękanie
Znikło razem z intruzami
Wpadła bowiem chłopcu myśl
Że może właśnie dziś…
Dostanie
Śniadanie
My rating
My rating
Moja ocena
Podoba mi się. zawsze tak bywało, że poezja socjalna była przedsionkiem poezji rewolucyjnej.My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
Moja ocena
Milutko, miłej niedzieli!