Wybaczyłam, nie zapomniałam
Słyszałam dziki dźwięk respiratora,
ironię cieni brodzących po ścianie.
Czułam cierpienie i ból dookoła,
skamlenie duszy, ciała upodlenie.
Doznałam piekła białych rękawiczek –
ostrze skalpelu w spojrzeniu utkwiło.
Krwią odurzona wśród schizofreniczek,
gryzłam podłogę walcząc z maszyną.
Widziałam trepan i brak kręgosłupa,
foliowy worek i chłód prosektorium.
Ogień spalarni i żywego trupa,
kiedy łykałam śmiercionośne opium.
Byłam już martwa, spisana na straty,
leżałam zimna pośród czarnych kwiatów.
Lecz dłoń Aktywu i anioł skrzydlaty,
nadali imię wyklętej z zaświatów.
Kasia Dominik
ironię cieni brodzących po ścianie.
Czułam cierpienie i ból dookoła,
skamlenie duszy, ciała upodlenie.
Doznałam piekła białych rękawiczek –
ostrze skalpelu w spojrzeniu utkwiło.
Krwią odurzona wśród schizofreniczek,
gryzłam podłogę walcząc z maszyną.
Widziałam trepan i brak kręgosłupa,
foliowy worek i chłód prosektorium.
Ogień spalarni i żywego trupa,
kiedy łykałam śmiercionośne opium.
Byłam już martwa, spisana na straty,
leżałam zimna pośród czarnych kwiatów.
Lecz dłoń Aktywu i anioł skrzydlaty,
nadali imię wyklętej z zaświatów.
Kasia Dominik
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating