ZWYKŁY PORANEK
Rześki poranek bez pośpiechu
ostatnie barwy nocy
oddechem chłodu zlizywać począł
blade słońca promienie
długimi cieniami
kładły się leniwie
po nierównościach
głód na parapet
zziębnięte wróble przygarnął
w zaciszu ścian
odizolowany od zimna
przeszłość odkurzałem
chęcią wypicia kawy
kokon łoża opuszczony zostanie
w ułamku gniewu
nieznaną twarz ujrzałem
obok lustra przechodząc
,,doprowadź się"
usłyszałem z głębi
z radia głos Morricone
nastrój złagodził
nozdrza drażnione aromatem kawy
stan błogości określiły.
ostatnie barwy nocy
oddechem chłodu zlizywać począł
blade słońca promienie
długimi cieniami
kładły się leniwie
po nierównościach
głód na parapet
zziębnięte wróble przygarnął
w zaciszu ścian
odizolowany od zimna
przeszłość odkurzałem
chęcią wypicia kawy
kokon łoża opuszczony zostanie
w ułamku gniewu
nieznaną twarz ujrzałem
obok lustra przechodząc
,,doprowadź się"
usłyszałem z głębi
z radia głos Morricone
nastrój złagodził
nozdrza drażnione aromatem kawy
stan błogości określiły.
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating