Doba i wieczność
Rano
czytam twoją twarz w oknie
pod drzwi podkładam poduszkę
zdejmuję uczucia
i rozstawiam pustkę po kątach
W południe
zapominam być dla wszystkich
wyjątek z krótkim rękawkiem reguły
podnoszę pijaną materią
bez liczby atomowej jądra
O zmierzchu
zdrapuję tlen z sufitu
włączam przepaloną żarówkę
otwieram czarny notes
i próbuję nie utopić się w długopisie
Przed pełnią
wchodzę na drogę donikąd
otrzepuję pył dnia
zakładem piżamę dla innych
siebie zostawiając
w zdaniu bez kropki
Przecieram szybę
na zewnątrz świt w pełni
przytulam odbicie
zastygam
wróciłeś
Kasia Dominik
czytam twoją twarz w oknie
pod drzwi podkładam poduszkę
zdejmuję uczucia
i rozstawiam pustkę po kątach
W południe
zapominam być dla wszystkich
wyjątek z krótkim rękawkiem reguły
podnoszę pijaną materią
bez liczby atomowej jądra
O zmierzchu
zdrapuję tlen z sufitu
włączam przepaloną żarówkę
otwieram czarny notes
i próbuję nie utopić się w długopisie
Przed pełnią
wchodzę na drogę donikąd
otrzepuję pył dnia
zakładem piżamę dla innych
siebie zostawiając
w zdaniu bez kropki
Przecieram szybę
na zewnątrz świt w pełni
przytulam odbicie
zastygam
wróciłeś
Kasia Dominik
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating