Dzień jak nie każdy
Kosztela rozkłada wachlarz,
zielony z domieszką żółtego.
Próbuje zaczepić węgierkę
cieniutkim ogonkiem.
Przydomowa łutówka
czerwienieje z zazdrości.
Chłonę widok oczyma,
mgnienie tuż przed i po
przebudzeniu.
Zapach wdziera się przez okno,
wypełnia jeszcze senny pokój.
Łapię promień,
nadsłuchuję gwizdka z kuchni.
Cisza wali młotkiem w budzik,
oddech spowalnia wskazówki
– poezja przeplatana prozą życia.
zielony z domieszką żółtego.
Próbuje zaczepić węgierkę
cieniutkim ogonkiem.
Przydomowa łutówka
czerwienieje z zazdrości.
Chłonę widok oczyma,
mgnienie tuż przed i po
przebudzeniu.
Zapach wdziera się przez okno,
wypełnia jeszcze senny pokój.
Łapię promień,
nadsłuchuję gwizdka z kuchni.
Cisza wali młotkiem w budzik,
oddech spowalnia wskazówki
– poezja przeplatana prozą życia.
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating