Granica cierpienia

author:  Maksymilian Tchoń
5.0/5 | 8


Niemożliwa wolność – zdetonowana pięknem noweli
znad rwącej rzeki żalu. Wyrywam korzenie, Kupidyn
strzela, Bóg się śmieje z naszego planu. Natura krwi
zskrzepia się w czystej aureoli. Ulisses żegna się z ziemią,

Pankracy czuje dylemat? Konrad dywaguje, Heraklit
pluje, ale o tym uczysz się w szkole, a ja układam
schody do raju – wstęga geometrycznie za Pitagorasem.
A ja spoglądam w oczy Meduzy i jak Midas zespalam –

A ja wypuszczam nić z labiryntu, hiszpańskie kolonie
Indygiem nazwano mój umysł, wolą kurtuazję od
prawdy – ze sobą materię złota z nie materią pustelni.
Bogowie świadkowie spadku deszczu, że utwór musi

kreować, krzywda odejść, rząd dawać dupy. Ulepiwszy
człowieka na wzór ze łzy, śliny, ognia i pajęczyny –
bestia ma trzy szóstki, ale ja wolę pra-przyczynę, twe usta
uginające kąty okręgów – przestrzenie nieliniowe.

Ścierwo zamyka za sobą drzwi, które otwierają święci
Melpomena śpiewa, cały Kosmos wali się ciszą…
Julia czuje, że życie, które mnie w porty i świat
wyprawia musi się skończyć: Charon wypływa – gdyż on wie,

on na swej redzie puszcza człowiecze żniwo, on
pełni rolę Tobiasza, dramaturg to lepszy niż Wiliam
dystych zaniemówił gdy spod burkini wyszło morze
twej miłości, że nauczono mnie kochać paciorki łez.

Poem versions


 
COMMENTS


My rating

My rating:  
12.10.2022,  mroźny

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  
09.10.2022,  Kandr

My rating

My rating:  

My rating

My rating: