Oj widzisz… zlewozmywak uratowany, a ja dalej „winna” - i to podwójnie, bo za wino i za uśmiech, który mi tym komentarzem wywołałeś :)
A ja Ci powiem jedno: ja zawsze będę kochać czerwone, wytrawne.
To mój smak, mój klimat, moje nastroje po zmroku.
Jeszcze niedawno nic mi nie szkodziło - mogliśmy się tak pić w czerwieni świata bez konsekwencji.
Ale ostatnimi czasy migreny zrobiły ze mnie bardziej ostrożną romantyczkę, więc… z wielkim bólem serca przerzuciłam się na białe.
Nie z wyboru - z konieczności :(
Ale wiesz dobrze, że prawdziwe miłości w człowieku zostają.
I ta do czerwonego też we mnie siedzi -jak wspomnienie nocy, które pachną winem i ciepłymi rozmowami ;)))
Tak że piję białe, ale tęsknię za czerwonym -zawsze.! ;D
Zlewozmywak jest już OK, bo nie był niczemu winien i musiałem mu jak najszybciej pomóc. :)
Z chęcią wzniosę toast, konsekwentnie appassimento, bo urzeka mnie ta winifikacja. Wymaga cierpliwości, czekania dniami na ten jeden moment, by zebrać grona.
Kobiety wolą na ogół białe wina, bo źle reagują na histaminę obecną w czerwonych. Mają wtedy ból głowy wywołany właśnie przez histaminę, a podawania kobiecie wina z perspektywą wywołania u niej bólu głowy jest jakieś wewnętrznie sprzeczne.
Z białych lubię Gewurtztraminera - trudno je zepsuć, nawet w wersji wytrawnej ma klimat deseru z racji owocowości.
Historia to jedno, a życie dopiero pokazuje, że z głodu powstają najbardziej twórcze cuda. A skoro dziś pozostało tylko wino
(i odrobina desperacji po przygodzie z gryzoniami ;)),
to zostawmy ten zlewozmywak jego losowi - niech sobie przemyśli swoje decyzje.
Ja natomiast…nie odmówię toastu.
„Winna” jestem tylko tego, że potrafię zamienić nieszczęście w uśmiech :)))))
Więc polej - bo gdy wino płynie, wszystko staje się prostsze, a rozmowa smakuje jak mały cud ;)) Swoją drogą, to jedyny alkohol, który lubię i aktualnie delektuję się smakiem białego wytrawnego Chardonnay, w oczekiwaniu na mecz - jestem zapaloną kubicką :D
Ha! Schabowy w barze mlecznym oficjalnie awansował i to dzięki mizerii! ;)))
Podziwiam, jak z tak prozaicznego obiadu zrobiłeś miniaturowy dramat z nutką absurdu. Klasyka codzienności w wersji poetyckiej - mistrzostwo! ;)
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
@ Yvonne Maria Matelska
I tak powstaje szampan!@ 3-15
Oj widzisz… zlewozmywak uratowany, a ja dalej „winna” - i to podwójnie, bo za wino i za uśmiech, który mi tym komentarzem wywołałeś :)A ja Ci powiem jedno: ja zawsze będę kochać czerwone, wytrawne.
To mój smak, mój klimat, moje nastroje po zmroku.
Jeszcze niedawno nic mi nie szkodziło - mogliśmy się tak pić w czerwieni świata bez konsekwencji.
Ale ostatnimi czasy migreny zrobiły ze mnie bardziej ostrożną romantyczkę, więc… z wielkim bólem serca przerzuciłam się na białe.
Nie z wyboru - z konieczności :(
Ale wiesz dobrze, że prawdziwe miłości w człowieku zostają.
I ta do czerwonego też we mnie siedzi -jak wspomnienie nocy, które pachną winem i ciepłymi rozmowami ;)))
Tak że piję białe, ale tęsknię za czerwonym -zawsze.! ;D
@ Yvonne Maria Matelska
Zlewozmywak jest już OK, bo nie był niczemu winien i musiałem mu jak najszybciej pomóc. :)Z chęcią wzniosę toast, konsekwentnie appassimento, bo urzeka mnie ta winifikacja. Wymaga cierpliwości, czekania dniami na ten jeden moment, by zebrać grona.
Kobiety wolą na ogół białe wina, bo źle reagują na histaminę obecną w czerwonych. Mają wtedy ból głowy wywołany właśnie przez histaminę, a podawania kobiecie wina z perspektywą wywołania u niej bólu głowy jest jakieś wewnętrznie sprzeczne.
Z białych lubię Gewurtztraminera - trudno je zepsuć, nawet w wersji wytrawnej ma klimat deseru z racji owocowości.
My rating
@ 3-15
Historia to jedno, a życie dopiero pokazuje, że z głodu powstają najbardziej twórcze cuda. A skoro dziś pozostało tylko wino(i odrobina desperacji po przygodzie z gryzoniami ;)),
to zostawmy ten zlewozmywak jego losowi - niech sobie przemyśli swoje decyzje.
Ja natomiast…nie odmówię toastu.
„Winna” jestem tylko tego, że potrafię zamienić nieszczęście w uśmiech :)))))
Więc polej - bo gdy wino płynie, wszystko staje się prostsze, a rozmowa smakuje jak mały cud ;)) Swoją drogą, to jedyny alkohol, który lubię i aktualnie delektuję się smakiem białego wytrawnego Chardonnay, w oczekiwaniu na mecz - jestem zapaloną kubicką :D
My rating
My rating
My rating
@ PIERRE
Podobno można jeść, tylko nie wolno zagryzać.Oto autentyczna odpowiedź AI na moje pytanie:
http://www.rad.pl/AI-04-myszy.png
@ 3-15
tylko nie jedz gryzoni!@ PIERRE
Witaj!Ja wino, a Ty pędzisz do kościoła.
No i jak nie wierzyć we znaki?
Uważaj w drodze powrotnej!
:)))
@ Yvonne Maria Matelska
Dziękuję bardzo!Historia dowodzi, że z głodu czyni się cuda.
Prawda Pierre? :)
A ja dzisiaj głoduję, bo gryzonie pogryzły mi odpływy pod zlewozmywakiem w kuchni i zostało mi tylko wino, bo tego przecież nie będę wylewał.
Moja ocena
Widocznie nie był to piątkowy obiad, odgrzewany:)Witaj po południu Przyjacielu:)
ps. do wieczora, bo pędzę do kościoła:)
Moja ocena
Ha! Schabowy w barze mlecznym oficjalnie awansował i to dzięki mizerii! ;)))Podziwiam, jak z tak prozaicznego obiadu zrobiłeś miniaturowy dramat z nutką absurdu. Klasyka codzienności w wersji poetyckiej - mistrzostwo! ;)
My rating