Dzień pierwszy
Pociągłym ruchem spłowiałej tęsknoty,
której nadzieja obleka skrawek pożądania,
skrzące się tło, zamienia się w dotyk,
rysując cię taką do której się skłaniam.
Myślą uległą tak drżącą jak niegdyś,
zbłąkaną tak jakby zapomniała drogę,
objąwszy cię zimnym pokładem energii
odsączam z uczuć skostniały zarodek.
Tak niemo kruszę słów dławiącą chwilę,
ubiegłe wyrzuty, zaciśnięte w pięści.
Wyjąwszy z siebie nikłą sieć pomyłek,
codziennie przeżywam, na nowo dzień pierwszy.
nie tak się powinno, kroki te dochodzić,
wyjawiać powieki, zamykane z błędu,
gdy może dziś prawda znów oczy otworzy,
wykruszy obawy z stwardniałego lęku.
Powłoka sprawnie oplata zasłużoną ciszę,
tak gniewną że nawet szeptu nie dochodzi,
wynik zniesmaczony, jak skrada się słyszę,
wieczny oprawca, zuchwały czas złodziej.
której nadzieja obleka skrawek pożądania,
skrzące się tło, zamienia się w dotyk,
rysując cię taką do której się skłaniam.
Myślą uległą tak drżącą jak niegdyś,
zbłąkaną tak jakby zapomniała drogę,
objąwszy cię zimnym pokładem energii
odsączam z uczuć skostniały zarodek.
Tak niemo kruszę słów dławiącą chwilę,
ubiegłe wyrzuty, zaciśnięte w pięści.
Wyjąwszy z siebie nikłą sieć pomyłek,
codziennie przeżywam, na nowo dzień pierwszy.
nie tak się powinno, kroki te dochodzić,
wyjawiać powieki, zamykane z błędu,
gdy może dziś prawda znów oczy otworzy,
wykruszy obawy z stwardniałego lęku.
Powłoka sprawnie oplata zasłużoną ciszę,
tak gniewną że nawet szeptu nie dochodzi,
wynik zniesmaczony, jak skrada się słyszę,
wieczny oprawca, zuchwały czas złodziej.

My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating