Satyra na lekarzy
wózki przed wózkami uciekają
każdy boi się o swoje
maski przyłbice kochają
jak w sklepie marki się boją
bo wprawdzie ona jest dobra
świecą dobrym przykładem
fartuch biały na czole
szukają wyjścia z komory
marzy im się ciepła
plaza Karaiby muszelki od rana
posłuchać szum morza
dłonie nieskazitelne podłoża
bakteria pcha się na ramię
przestała być przyjacielem i drużbą
by z głowy pozbyć się gości
przygarnąć Ziemię z starości
po ciepłych krajach buszują
szukają trawki i liści
by doznać prawdziwej miłości
tylko założyć czepek ufności
każdy boi się o swoje
maski przyłbice kochają
jak w sklepie marki się boją
bo wprawdzie ona jest dobra
świecą dobrym przykładem
fartuch biały na czole
szukają wyjścia z komory
marzy im się ciepła
plaza Karaiby muszelki od rana
posłuchać szum morza
dłonie nieskazitelne podłoża
bakteria pcha się na ramię
przestała być przyjacielem i drużbą
by z głowy pozbyć się gości
przygarnąć Ziemię z starości
po ciepłych krajach buszują
szukają trawki i liści
by doznać prawdziwej miłości
tylko założyć czepek ufności
Moja ocena
Moja ocena