W poszukiwaniu straconych słów
Słowo umiera niezauważenie.
Jeszcze wczoraj było,
śmiało się,
błyszczało w słońcu,
a teraz tylko blizna.
Jeden kolor świata zgasł.
Nie, żeby jakaś wielka idea,
- promyk,
maleńki fragment uśmiechu.
Ból zabija słowa
i najczęściej znikają razem z bólem.
Trwa cierpienie,
ale nienazwane,
bezimienne,
w palcach, może w sercu.
Dostaje numer,
chemia wyrównuje rytm
w salach tortur.
Wtedy trzeba iść do wielkiego Guru
aż na dach świata,
on wie.
Albo szukać prostych ludzi,
którzy wciąż jeszce istnieją
daleko,
daleko,
i nie wiedzą, że świat umiera.
A może więdzą i kochają
go
prawdziwą miłością
i oni, maluczcy,
uratują słowa od śmierci.
Jeszcze wczoraj było,
śmiało się,
błyszczało w słońcu,
a teraz tylko blizna.
Jeden kolor świata zgasł.
Nie, żeby jakaś wielka idea,
- promyk,
maleńki fragment uśmiechu.
Ból zabija słowa
i najczęściej znikają razem z bólem.
Trwa cierpienie,
ale nienazwane,
bezimienne,
w palcach, może w sercu.
Dostaje numer,
chemia wyrównuje rytm
w salach tortur.
Wtedy trzeba iść do wielkiego Guru
aż na dach świata,
on wie.
Albo szukać prostych ludzi,
którzy wciąż jeszce istnieją
daleko,
daleko,
i nie wiedzą, że świat umiera.
A może więdzą i kochają
go
prawdziwą miłością
i oni, maluczcy,
uratują słowa od śmierci.
Wersje wiersza
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena