Popołudnie z Aniołem
Czuwanie zapełnia godziny.
Trzeba czuwać, żeby
kot nie wpadł w paści
na swojej włóczędze,
szpaki nie pożarły czereśni,
słońce, żeby wstało,
i w ogóle,
żeby był dzień.
Mój Anioł cierpi,
o nic go nie proszę i siedzi strapiony.
Dostał mleko w kubeczku
ale milczy uparcie
w swojej bieli.
Anioły bywają zmęczone,
usypia je kapanie wody,
deszcz
a nawet szelest liści.
Nie budzę go, niech drzemie
nim ostygnie mleko.
Wysypałam po cichu z muszli ziarnka piasku
i przez sen się uśmiechnął.
On wie,
że pacynką czasu jest mój czas
dzielony na sekundy,
i dobry jest, jak chleb
ze starej piekarni.
Czuwał.
Trzeba czuwać, żeby
kot nie wpadł w paści
na swojej włóczędze,
szpaki nie pożarły czereśni,
słońce, żeby wstało,
i w ogóle,
żeby był dzień.
Mój Anioł cierpi,
o nic go nie proszę i siedzi strapiony.
Dostał mleko w kubeczku
ale milczy uparcie
w swojej bieli.
Anioły bywają zmęczone,
usypia je kapanie wody,
deszcz
a nawet szelest liści.
Nie budzę go, niech drzemie
nim ostygnie mleko.
Wysypałam po cichu z muszli ziarnka piasku
i przez sen się uśmiechnął.
On wie,
że pacynką czasu jest mój czas
dzielony na sekundy,
i dobry jest, jak chleb
ze starej piekarni.
Czuwał.
Wersje wiersza
Moja ocena
Moja ocena