Tabletki
Co wieczór nakrywa dla dwojga
I świecę stawia w oknie
Potem z książką zasypia
Gdy kartki od łez wilgotne
Co wieczór siada przy stole
I głośno opowiada
O tym jak kwitną piwonie
I że zbyt rzadko pada
O tym że syn sąsiadów
Złamał przedwczoraj rękę
A dzisiaj w radiu grali
Ich ulubioną piosenkę
Lęk samotnych wieczorów
Do łóżka się z nią kładzie
Balkon wisi zbyt nisko
Tabletki są w szufladzie
Dzwonek do drzwi już zardzewiał
Od codziennego milczenia
Czasem listonosz z rachunkiem
Dzień dobry... Do widzenia...
I tak powoli dogasa
Jej życia wątłe ognisko
Tabletki są w szufladzie
Balkon wisi zbyt nisko
Albin
I świecę stawia w oknie
Potem z książką zasypia
Gdy kartki od łez wilgotne
Co wieczór siada przy stole
I głośno opowiada
O tym jak kwitną piwonie
I że zbyt rzadko pada
O tym że syn sąsiadów
Złamał przedwczoraj rękę
A dzisiaj w radiu grali
Ich ulubioną piosenkę
Lęk samotnych wieczorów
Do łóżka się z nią kładzie
Balkon wisi zbyt nisko
Tabletki są w szufladzie
Dzwonek do drzwi już zardzewiał
Od codziennego milczenia
Czasem listonosz z rachunkiem
Dzień dobry... Do widzenia...
I tak powoli dogasa
Jej życia wątłe ognisko
Tabletki są w szufladzie
Balkon wisi zbyt nisko
Albin
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena