W tle
Pogrobowcy
z nogami zaplątanymi w łachmany
historii
wciąż potykają się
o prawdy niewyjawione
tkwiące w sercu
jak wytrawione zło.
Niezdolni zetrzeć świętego brudu
nie pytają - kto i dlaczego.
Wydaje im się, że nienawidzą,
walczą o złotą koronę
i walka też jest święta.
I nazywają miłością
gdy uda im się zarazić krzywdą
następne pokolenie,
aby też cierpiało
od nieoczyszczonych ran.
Ale raz na pięćset lat
przychodzi znad Dzikich Pól
morowe powietrze
i gładzi
wszystkie grzechy wszystkich pokoleń.
I szydzi,
bo koronę ma w tle.
Pobrzękuje
raz różańcem,
raz czerwońcami.
z nogami zaplątanymi w łachmany
historii
wciąż potykają się
o prawdy niewyjawione
tkwiące w sercu
jak wytrawione zło.
Niezdolni zetrzeć świętego brudu
nie pytają - kto i dlaczego.
Wydaje im się, że nienawidzą,
walczą o złotą koronę
i walka też jest święta.
I nazywają miłością
gdy uda im się zarazić krzywdą
następne pokolenie,
aby też cierpiało
od nieoczyszczonych ran.
Ale raz na pięćset lat
przychodzi znad Dzikich Pól
morowe powietrze
i gładzi
wszystkie grzechy wszystkich pokoleń.
I szydzi,
bo koronę ma w tle.
Pobrzękuje
raz różańcem,
raz czerwońcami.
Wersje wiersza
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena