zrobię sobie seans wywoływania martwych poetów

autor:  Przemek Trenk
5.0/5 | 6


przed przejściem na dark side on the moon
będę czytał rozgrzebane wiersze
jak fekalia z zapchanej toalety

będę je wyciągał z wnętrza siebie
bez użycia rękawiczek i płynu dezynfekującego

piszę...
rodzi się we mnie
żart ponurego demiurga
o trzeciej nad ranem

przecież poezja nikomu nie zaszkodzi
nikt nie dostanie ataku weny
ani epilepsji

spójrz na te neurony
przekaźniki myśli
iskierki kłębiące się w mojej głowie

bezkształtne słowa
bezkształtna twarz
drżące dłonie

wznoszę toast za Bukowskiego
Wojaczka
Ginsberga
Barańczaka

puchnę od płynów
tych z bąbelkami i tych drugich
(Mr.Proper)

nikt mnie do niczego nie zmusza
a oni skatalogowani pod literą A
anabioza
absenteizm
anatema

mają pomarszczone dłonie
i w każdej butelkę szampana
wstrząśnięty płyn sączy się do ziemi
koronką słów

marsz żałobny dawno już umarł z głodu
zagrychę pochłonęli ignoranci
spuchły im usta
oczy zaszły bielmem

urządzę sobie seans wywoływania martwych poetów
ale zanim zapalę świeczkę
pójdę lewitować do ogrodu
by znów stać się osobnym
na tyle aby się w sobie zagubić



 
KOMENTARZE


Moja ocena

Moja ocena:  

Moja ocena

Moja ocena:  

Moja ocena

Moja ocena:  

Moja ocena

Moja ocena:  

Moja ocena

Moja ocena:  

Moja ocena

Moja ocena: