jesienny poranek
schodami kamienicy
niedbale
codziennie nad ranem
wyprowadzam swój sen
niedokończony
na smyczy powiek
opadających
sennych jeszcze
by jesiennym porankiem
z ciemności wyrwana
promykiem słońca
jesiennego
blaskiem liścia złoto-burego
otulona
swój kolejny sen na jawie
wyśnić
niedbale
codziennie nad ranem
wyprowadzam swój sen
niedokończony
na smyczy powiek
opadających
sennych jeszcze
by jesiennym porankiem
z ciemności wyrwana
promykiem słońca
jesiennego
blaskiem liścia złoto-burego
otulona
swój kolejny sen na jawie
wyśnić
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena