Nasza Mała Polska - Wołanie do natury
Kiedyś tętniło tu życiem fabryki lnu
w murach od rana do nocy pracowali robotnicy
o cegły rozbijał się stukot krosien
pot zalewał czoła tkaczy
nici splatały ich trud we wzory żakardu
a z dworca kolei wiedeńskiej odjeżdżały pociągi
wypchane po brzegi obrusami
tamtej wiosny len zakwitł jak co roku
lecz zabrakło rąk, które by go zebrały
maszyny wyzionęły ducha, rdzą zazgrzytały tryby
pokruszyły się ściany
dziś gości tu sztuka i podają kawę
w murach fabryki snują się jeszcze duchy
a prządka wykuta w spiżu patrzy ze łzami
w oczy siłaczom taszczącym kanapę na szóste piętro loftów
w murach od rana do nocy pracowali robotnicy
o cegły rozbijał się stukot krosien
pot zalewał czoła tkaczy
nici splatały ich trud we wzory żakardu
a z dworca kolei wiedeńskiej odjeżdżały pociągi
wypchane po brzegi obrusami
tamtej wiosny len zakwitł jak co roku
lecz zabrakło rąk, które by go zebrały
maszyny wyzionęły ducha, rdzą zazgrzytały tryby
pokruszyły się ściany
dziś gości tu sztuka i podają kawę
w murach fabryki snują się jeszcze duchy
a prządka wykuta w spiżu patrzy ze łzami
w oczy siłaczom taszczącym kanapę na szóste piętro loftów
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena
Nasza Mała Polska
Nie wiem czemu, ale ten wiersz mnie nie przekonuje...Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena