(Esej) Chcemy, mamy, wiemy

autor:  Andrzej Malawski
5.0/5 | 1


Tak zjada ta wielkość własne poczucie obskurnego małego człowieka, które to, z tych małych wątpiących objaśnień może się w nas zmieścić, może nas pochować w małej szczelnej klaustrofobicznej przestrzeni wychodzącej na szczelne meandry naszych pochowanych kompleksów, żarłocznych obaw własnego istnienia, trwania i dążeń. Wychodzi z człowieka bestia, zawzięte małe karłowate znojstwo, które tak czasem lekceważy swoją małość, swoją tuzinkowość, wystawioną na globalne zrządzenia, z którymi zwykło się zgadzać, współpracować, przylegać do powierzchni wiernych zrządzeń, odpowiadać jękiem na skowyty losu, zalegać w biernej recepcji, z moralną jednak troską o własne siedzisko, fotel, tron, cokolwiek co pozwoli na wygodę, na zgodne z sensoryczną dbałością bodźce okraszone w komplementarne dawki zadowolenia. Choć trudno jest dokarmić, nasycić, naszą bojaźń, naszą wylęknioną instrukcję, odpowiednimi suplementami doświadczeń, wzmocnień, pochodzącymi wprost od zakorzenionej w markotnym trwaniu substytutami prawdy, chorej rzeczywistości, w której tak trudno się mieścić ze swoją wielkością, w małym wykluczonym z cennych idei świecie, globalnym zaułku bezdomnych miłości, w samego siebie, w dziwaczne pokraki, zdradliwe cnoty, gabloty, pieniądze. Można celować wysoko, słowo świata nie przeleci, za to świat przeleci nie jedną istotę, do bólu, do złości, do krwawiących rozczarowań, do braku radości, z czego pozostanie tylko marne trwanie, komplikujące się potrzebą bycia, materializacji istnienia, nażarcia się smacznym poparciem, wzbogaconym o bezkrytyczną akceptację, przyzwolenie na jedzenie, na wieczne dojadanie. CHCEMY, MAMY, WIEMY, wierzymy w te wszystkie potrzeby, jesteśmy pełni tolerancji, napełniliśmy nią siebie, pompujemy ja w innych, których chcemy pominąć, których nie ma co liczyć, prócz siebie, prócz tych co się zgadzają z formą naszych koncepcji, naszych przewidzeń, naszego dostosowującego się do potrzeb świata. Już tyle poszło energii, w tą materię która wszystko zbudowała cudzymi rękami, dla naszych potrzeb, można by to skonfrontować, zestawić z analizą stanu, z bacznymi niedociągnięciami naszej przezorności, naszej skwapliwej troski o wszystko, wszystko co się tak łatwo buduje, co się tak łatwo sprzedaje, co się tak niemiło aż myśli. Teraz będziemy tacy sami, i tylko śmiech nas będzie wyróżniał, i tylko zniewoli nas czas, oszuka świat, co lepsi odejdą bez słowa, inni odburkną na przekór, i kłótnie nas połączą, ogarną, osaczą i zduszą.

Wersje wiersza


 
KOMENTARZE


@ Jolanta Weronika

Miło mi:)

pozdrawiam

Moja ocena

Ciekawy dający wiele do myślenia tekst.
Moja ocena: