(Esej) Przypadek

autor:  Andrzej Malawski
esej o: Wola
5.0/5 | 2


Gdzieś to się podziało, wciąż się żmudnie zawierusza, nie chce tak podlegać temu znośnemu byciu, trwaniu, na swoim miejscu, gdzieś mnie niesie, wywiewa, zupełnie i stanowczo stoi w sprzeczności do woli, która jednak by chciała zostać, poniewierać się dalej na swoim miejscu, przekornie być, przekornie siedzieć, igrać z czasem, tłamsić wszystkie niesforne sekundy trzeźwości, rozliczać się z każdą minutą, choć dalej nie wyraźną, zamaskowaną, a tak lekceważę sobie te wszystkie godziny, te bezpowrotnie stracone dnie, które sobie gdzieś poszły, które sobie zginęły, niechlubnie wsiąkły, i nie chcą powrócić. Pytanie gdzie się zgubiły, gdzie się tak niechlubnie i nieznośnie zawieruszyły? Dokąd poszły i czego szukają, czy na pewno trafią do siebie, jak przystało wystarczyć, jak przystało mądrze wynikać z tej powierzchowności bycia? Pewnie trudno mi będzie wrócić do siebie, zintegrować się wszelkim przypadkom losu, to tak ładnie to tak fajnie, to tak sam nawet nie wiem jak to określić, ale ja to lubię, ja tą ścieżką podążam, kluczę, przebieram śmiesznie nóżkami, patrzę pod nogi bo zawsze coś gubię, a lepiej by się nie utrwaliło gubienie, wsiąkanie, cała ta kolejność ubytku rzeczy. Tak trudno wszystko naprawić, a tak lubię wszystko palić w rękach, tak skrupulatnie się zaciągam, tym całym śmierdzącym powietrzem, tym zapaskudzonym tym, niesfornym takim, byle jakim, ale ja to lubię dlatego tak wychodzę to z siebie, to z was, po trochę, pomału, lepiej tak zostajecie niż ja, tak dobrze się zagryzacie, tak wrastacie w swoje miejsca, tak nawykiem przywyknięciem, ułudą, że całkiem zaczynam to lubić, to wasze miejsce, które jest jeszcze bardziej niepokorne od mojego błądzenia, mojego szukania miejsca, drążenia, a to krecia chyba jest robota, tak iść w ciemno, błądzić, macać po omacku, ale bym bardzo się ucieszył gdybyście tez zaczęli błądzić, szukać na swoich miejscach, przebierać głupio nogami, tupać, wymieniać się przypadkami, skakać z bezczelną radością, przecież wiecie jak to lubię, jak to się we mnie utrwala, umacnia, jak mnie to wytrwale knuje, sam bym się lepiej nie wymyślił, sam bym nie poprosił nawet o krztynkę lepszego siebie, już jestem całkiem uzupełniony, we wszystkie braki, we wszystkie niedogodności, lubię bardzo zalegać, się powtarzać, nadarzam wszystkie sytuację, postradam wszystko co postradać zdołam, bo ja tak lubię, bo tak jest przyjemnie, nie lubię tuzinkowości, precedensu, bym w tym tak ubywał, a ja tak nie lubię, to jest takie smutne, to by było zbyt mierne, ja wolę inaczej, jak lubię, rzucić okiem trochę tu, niuchnąć trochę tam, wszystko jest takie podejrzliwie ciekawe, dociekliwe, tak się stara wtłaczać, w miejsce, w sytuację w gorzką analizę stanu, od pierwotności to się zaczyna, od zdolnego faktu, wszystko się tak rozgląda, tak się nachodzi, tymi drogami gdzie się najbardziej lubi, gdzie się najbardziej błądzi, gdzie się najlepiej wszystko utrwala, zaleca, takie grzeczne lubienie, takie intrygujące spostrzeżenia, nawyki z których tak się szybko wyrasta, które najlepiej szybko polubić, zintegrować z sobą przywyknąć, dowartościować się, uważnie się wsłuchać, i nie lekceważyć, taka jest schludna istota trwania, tak nabywa powoli właściwe wartości, tak wyklucza wspaniałomyślnie tą zmyślną nieroztropność, tak kreuje, nasuwa, powtarza, produkuje, co się da podzielić, co się uda skoncentrować, wychwycić, podkraść, wszystko co tak zarozumiale zalega na swoim miejscu, co tak bezcelowo błądzi, od ucha do ucha od niebacznego w baczne.

Wersje wiersza


 
KOMENTARZE


Moja ocena

Moja ocena:  

@ wroc

a coś wam się ode mnie nie podoba???

jakieś reklamacje???

:))

pozdrawiam wszystkich

@ Andrzej Malawski

to nie miało znaczyć, że zabawne
po prostu Twój esej się mi podoba

@ wroc

ja chyba jeszcze raz muszę przeczytać żeby zobaczyć co w tym takiego ZABAWNEGO JEST;)

pozdrawiam

...

:)
Moja ocena: