*** [W błękitnym konfesjonale...]

5.0/5 | 1


W błękitnym konfesjonale
uklękłem, jak ludzie prości,
i spowiadałem się morzu
ze wszystkich swoich miłości.

Mówiłem że nie pamiętam...
że nie wiem... prosiłem łaski...
— Kto mierzył, morze, twe wody,
kto kiedy liczył twe piaski? —

Rzuciło się na mnie morze
z swych kryształowych przezroczy,
— Policz miłości twe grzeszne,
a piaskiem nie syp mi w oczy. —

Więc liczę... a serce w piersi
tak bije, tak mocno bije...
O morze, każda z nich jeszcze
jest we mnie i dotąd żyje! —

Więc pierwsza była dostojna,
uśmiechy miała dziewczęce
i oczy smutne i duże,
i twarde od pracy ręce.

Z bark moich zdjęła ten ciężar,
co mnie do ziemi przygniatał,
bym się radował, jak dziecko,
i górnie, jak orzeł, latał.

Druga jaśminem rozkwitła
w ogródku moim o świcie,
pokusą grzeszną i słodką
oczarowała mi życie.

Spaliła moje radości
żądz purpurowych płomieniem,
zabrała spokój i ciszę
i pokłóciła z sumieniem.

A trzecia... O morze, morze,
swym wielkim szumem mnie zalej!
Jak to się stało naprawdę,
żeśmy się tak pokochali?



 
KOMENTARZE


Moja ocena

Moja ocena: