Od ostatniej niedzieli

0.0/5 | 0


Od ostatniej niedzieli
Cała wieś się weseli:
Nie udały się chleby,
Były cztery pogrzeby...

Ksiądz kanonik z ambony
Wołał cały spłoniony,
Że bezbożność zaciekła
Strąci wszystkich do piekła.

Szeptał czule-nieczule,
Że pogniją im grule,
Że - nic Boga nie wzruszy -
Owies sczeżnie od suszy.

Od ostatniej niedzieli
Wieś się cała weseli:
Ten tańcuje, ten tupie,
Że aż dudni w chałupie.

Katarzyna rozśmiana;
Pies jej zagryzł barana,
Męża wzięli do ciupy,
W karczmie padły dwa trupy.

I synalek-kochanie
Jutro tam się dostanie.
Pokarzą go niebiosa:
Odgryzł komuś pół nosa.

Z przyjemnością też szczerą
Łeb rozpłatał siekierą
Bratu, wszcząwszy z nim sprzeczkę
O koszlawą dzieweczkę.

Wtargnęła też znienacka
Jakaś chorość soldacka,
Tak że córka Michała
Nie opuści szpitala.



 
KOMENTARZE