Dziedzilia

0.0/5 | 0


Z pian słonecznych na kłosia powodzi
Krasopani sławiańska się rodzi:

Złotogłowa zbóż pani — pralilia —
Pól gospodza — słoneczna Dziedzilia — Dziedzilia.

Jako lite makaty bezcenne,
Kręgiem kłosie przelewa się senne;

Śnieżne gryki i krase konicze
Ślątchów miodnych gorące słodycze;

Złoty łubin pod kwietnym płomieniem
Pęka w słońcu dostałym nasieniem,

I jak wejrzeć pył złoty się wlecze
Skroś błękitnej pogody dalecze — dalecze.

Pocałunki słonecznej spiekoty
Na pierś niwom rzucają żar złoty!

Pole kłosów rozkoszą omdlewa...
Pole kłosów się kłoni i śpiewa...

Dzwonnych świerszczy żarliwe chorały
W hymn szaleństwa się kołem rozgrały

Zasię w pieśni ich skwarnej i chwiejkiej
Kadzą ziela balsamne duszejki

I kwitnących zbożowych źdźbeł rzesza
W lotnym wietrze miłosny pył miesza,

Falująca dreszczami ciężkiemi
Pod nagrzanym, zapiekłym tchem ziemi — tchem ziemi.

Dziwo cudu nad światem się przędzie:
Legła ziemia w dosytnym obrzędzie,

Wyciągnięta miedz kwietnych ramiony
Ku rozdrożnej gontynie zwalonej,

Gdzie z samotni świętego zwaliska
Jasna boga, by płomię, wytryska,

By bijące pól serce odwieczne,
By ich pieśnia i skrzydło słoneczne — słoneczne.

Nad jej głową u niebios podwoi
Złote słońce, jak młody, bóg stoi

I — porwaną głębokim szafirem —
Opłomienia zwichrzonych gwiazd wirem,

Że w szaleństwie drgającej otchłani
Tan poczyna wieść pól Krasopani,

Krąg ekstazy, co w żarach się słania,
Krąg niezmienny wiecznego kochania — kochania.

W kształt lotnego złocistych skier leja
Tańczy boga, płomienna zawieja:

Jakby wszystkie kwiatowe opyły
W jeden złoty się tuman stopiły!

Wszystkie wonie, szalone tęsknotą,
Wszystkie luby, co w wichrze się plotą,

Wszystkie szały i sny, i pragnienia
Zatoczyły się w okrąg płomienia — płomienia.

Wciąż szaleńszy ich tan i gorętszy
Ku słonecznej potędze się piętrzy:

Jakichś dłoni tęskniących wytryski...
Jakieś tchnienia i szepty, i błyski...

Rozkosz męki, co zda się konaniem,
A wieczystym odkwita zaraniem...

Tan żywota, co z śmiercią graniczy
W nieskończeniu bolesnej słodyczy — słodyczy.

Coraz wyżej z gontynnych skał grani
W słońce wzbija się tan Krasopani!

Coraz lotniej w słoneczne przędziwa
Miłośnicza tęsknica się zrywa!



 
KOMENTARZE