LXVII

0.0/5 | 0


Nieszczęście, mych łez chciwe,
Długoż jeszcze, złośliwe,
Będziesz po sercu jad swój rozlewało,
Byś się mym łkaniem kiedy nacieszyło?
Czyli-ć ból i płacz mało?
Sną chcesz, byś tak dni moje wyniszczyło?

Inszy, kiedy truchleją,
Wspierają się nadzieją
I wdzięczną myślą serce zabawiają;
Mnie duszę bierze i ciało zabija,
Że smutki dolegają,
A otucha przyszłych pociech omija.

Ratunku z żadnej strony
Nie ma mój wiek strapiony;
Łzą się zmieniły me źrzenice obie;
Przyszłych się lękam, przeszłych dni żałuję;
Życzyłbym śmierci sobie,
Lecz i w grobie odpoczynku nie czuję.

Co wszytkim władniesz, Panie,
Przyjmi ciężkie wżdy chanie;
Wzgardzisz li Ty mnie, gdzież obrócę oczy,
Gdzie serce skłonię, gdzie podniosę ręce?
Gdy żal z oka łzę toczy,
Daj pokorę, daj cierpliwość w męce!



 
KOMENTARZE