List

autor:  Paweł Morański
0.0/5 | 0


Gdy jest mi smutno,
Kiedy wiem, że narozrabiałem,
Skrzywdziłem Cię.
Przychodzi Ona - muza.
Która z dwunastu?
Nie wiem.
Nazywam ją Natchnienie.
Skłania mnie Ona do napisania małego wiersza.
Wiersza w którym pragnę wyrazić
Jak bardzo Cię kocham,
Jak bardzo Cię potrzebuję,
Jak bardzo jest mi przykro, że wypowiedziałem te słowa
które trafiają w Twe dobre serce
jak ogniste sztylety.
No więc ...
Kocham Cię, jak kocham góry o poranku, kiedy świeża rosa na miękkiej trawie
otula moje bose stopy, a świeże powietrze wpada w me nozdrza.
Kocham Cię tak, jak mogę wyobrazić sobie, Twoją miłość do morza i żagli.
Kiedy po środku bezkresnej tafli wody świeża poranna, spokojna bryza otula Cię
na pokładzie, tak jak gdybym ja brał Cię w swoje ramiona.
A gdy zobaczysz na niebie mewę, serce Ci się raduje
bo wiesz wtedy, że gdzieś niedaleko jest ląd z którego bliżej jest do mnie.
Potrzebuję Cię mieć przy sobie
bo dajesz mi siłę na kolejny dzień.
Twój ciepły głos budzi mnie rano jak ptak śpiewający nieopodal.
Parzysz kawę, siadamy do stołu i mogę wtedy patrzeć bez słów na Ciebie
i napawać moje serce radością z tego, że jesteś.
Jak mi jest przykro, że czasem się kłócimy
myślę, że sama dobrze wiesz i nie muszę umieszczać tu tego.
Bądź ze mną, kochaj mnie i wiedz, że jeśli kiedy kolwiek będziemy się sprzeczać
kocham Cię i chcę być przy Tobie tak samo mocno jak wtedy kiedy jest dobrze.
To tylko szara proza dnia codziennego sprawia, że niektóre dni są ciemniejsze.

Świnoujście 27.05.2010r



 
KOMENTARZE