Kwarantanna wielkopostna
Przyszło stanąć na wprost Jego twarzy
każdemu z osobna,
nie olśnienie, nie objawienie.
Nie opuszczaj wzroku,
nikt tego nie zobaczy,nie zobaczy
jak zbierasz swoje ciernie.
Za zamkniętymi drzwiami
bez kadzideł i świec,
bez łez, bez rozgrzeszenia.
Rzucałem kamieniem
i chleb był kamieniem,
chleb, który dawałem.
Jutro będzie takie jak dziś.
I cóż, że mea culpa.
Jak mam pozbierać ciernie.
Te, które upadły Tobie pod stopy,
czy te, spod których
wciąż spływa krew ?
Od wewnątrz,
po raz pierwszy w siebie zapatrzone
wsobne, samoizolujące się
i te nie do wybaczenia.
Grzechy
walają się po przedsionkach Piekła.
każdemu z osobna,
nie olśnienie, nie objawienie.
Nie opuszczaj wzroku,
nikt tego nie zobaczy,nie zobaczy
jak zbierasz swoje ciernie.
Za zamkniętymi drzwiami
bez kadzideł i świec,
bez łez, bez rozgrzeszenia.
Rzucałem kamieniem
i chleb był kamieniem,
chleb, który dawałem.
Jutro będzie takie jak dziś.
I cóż, że mea culpa.
Jak mam pozbierać ciernie.
Te, które upadły Tobie pod stopy,
czy te, spod których
wciąż spływa krew ?
Od wewnątrz,
po raz pierwszy w siebie zapatrzone
wsobne, samoizolujące się
i te nie do wybaczenia.
Grzechy
walają się po przedsionkach Piekła.
Poem versions
My rating