Wiersze i bajki dla dzieci w różnym wieku

Grupa utworzona w celu podzielenia się swoimi, autorskimi tekstami (niekoniecznie pisanymi wierszem), przeznaczonymi dla dzieci w różnym wieku.

Zapraszam zatem wszystkich do czynnego udziału w publikowaniu swoich pomysłów, wzbogacających grupę.


- boję się...

2018-02-20, bronmus45

- wierszyk dla dzieci z przeznaczeniem dla... rodziców
#
BOJĘ SIĘ...
.
Zgasło w przedpokoju światło,
wszyscy spać się położyli;
ja nie zaznam dziś spokoju,
no i słyszę już po chwili...
.
... puk, puk, puk – ktoś w szybę stuka;
co daje mi do myślenia
że to pewnie ''duszki domu''
- niegdysiejsze pokolenia…
.
...trzask, trzask, trzask – podłoga trzeszczy
- to ktoś tu się do mnie skrada;
ja dostaję zimnych dreszczy,
no a krzyczeć nie wypada…
.
Mają przecież mnie za zucha
wszyscy starsi domownicy,
więc byłaby dla mnie ''skucha''
gdybym wrzeszczał po próżnicy…
.
Przydałby mi się przyjaciel;
jakiś psiaczek - ot - nieduży,
spałby ze mną na kanapie
- strach by snu już mi nie zburzył.
.
Mamo, tato – kupcie pieska,
bo samemu spać zbyt straszno;
słychać jakieś dziwne głosy
gdy tylko światła pogasną…
...
P.S - tekst ten napisałem kilkanaście (chyba) lat temu dla dzieciaka - jako petycję w jego imieniu - aby przedstawił rodzicom, którzy nie chcieli mu sprawić psiaka. Poskutkowało. Piesek za parę dni już był w ich domu...


 
COMMENTS


Pandemiczna bajka o Krasnoludce Anastazji

Pewnego dnia, Emilka poczuła, że ma dosyć. Nie rozumiała dlaczego już drugi tydzień nie może iść do przedszkola i spotkać się z przyjaciółmi. Dlaczego zamiast wypraw do lasu, wychodzi jedynie na krótkie spacery z psem. Przecież nie zrobiła nic złego. No dobrze, czasami bywała nieposłuszna i nie sprzątała codziennie swojego pokoju, a ostatnio zdarzyło jej się nawet trzasnąć porządnie drzwiami, ale czy to naprawdę wystarczyło, by odebrać jej wiosnę? Wszystkie kwiaty i zapachy? Cały dzień chodziła smutna, a wieczorem, gdy w pokoju zgasło światło, przytuliła się do ukochanej suczki - Majki i cichutko zapłakała. Płakała i płakała. W ogóle nie mogła się uspokoić. Wcisnęła zasmarkany nos w gęstą sierść psa i objęła go za szyję obiema rączkami. Nagle poczuła, że z Majką dzieje się coś dziwnego. Suka zaczęła wyraźnie maleć i przybierać kształt podobny do ludzkiego.
- Ratunku!- zaczęła krzyczeć Emilka, ale zmieniona Majka, położyła palec na buzi i wzrokiem nakazała ciszę.
- Ciii! Nie bój się - wyszeptała. Tak naprawdę jestem Krasnoludką. Tylko udaje psa.
Emilka aż buzię otworzyła ze zdziwienia. - Krasnoludką? - Czyli kim właściwie? - I dlaczego wcześniej nigdy o tym nie mówiłaś? I w ogóle, jak to się dzieje, że mówisz? I dlaczego?
- Dlaczego i dlaczego - burknęła Majka. Jak przestaniesz zadawać tyle pytań, to Ci powiem. Chcesz?
- No pewnie, że chcę - szepnęła Emilka z zaokrąglonymi wciąż ze zdziwienia oczyma.
- Po pierwsze, nazywam się Krasnoludka Anastazja. Po drugie - jestem z Tobą od urodzenia. Zawsze, gdy rodzi się dziecko, do domu wprowadza się krasnoludek albo krasnoludka. Pilnuje, żeby dziecko było szczęśliwe.
- Ale dlaczego dopiero teraz mi się pokazałaś? Przecież wcześniej też czasami byłam smutna.
- Znowu dlaczego. Do tej pory nie było potrzeby się ujawniać. Zawsze dawałaś sobie radę sama, nie byłam Ci potrzebna. Teraz, to co innego. Zobaczyłam, że sytuacja jest poważna i postanowiłam wkroczyć do akcji.
- Ale super! - ucieszyła się Emilka. A co będziemy robić? - zapytała.
- Będziemy rozwiewać twoje smutki. Gotowa?
- No, nie wiem. A jak to się robi?
- Po pierwsze. Chociaż przez chwilę nic nie mów, ok?
- Mhm. - mruknęła Emilka.
- Po drugie, zamknij oczy i posłuchaj. To powiedziawszy Majka, a właściwie Krasnoludka Anastazja zdjęła z głowy swój czerwony kapelusz i zaczęła w nim grzebać. Po chwili, wśród śrubek, szyszek, kamyczków i tysiąca innych przedmiotów, znalazła małą, srebrną różdżkę. Machnęła nią nad głową Emilki i wyszeptała:
„Pam, pam, pam, bum, bum, bum,
Niech się zrobi skrzydeł szum
Pam, pam, pam, tra, la, la
Niech świat dziecku wiosnę da!”
Zatrzepotało, zaszumiało i na parapecie pojawił się mały, żółty ptaszek.
- Dobra, wsiadamy - zakomunikowała Anastazja i lekko popchnęła Emilkę w stronę okna.
- Ale jak? - spytała Emilka. Przecież ja jestem za duża, nie zmieszczę się.
- Ach, prawda! - puknęła się w czoło Krasnoludka. - Zapomniałam Cię zmniejszyć. - Już to naprawiam. Po czym wyjęła powtórnie z kapelusza swoją różdżkę i machnęła nią nad głową Emilką ze słowami:
„Pam, pam, pam, butka, tutka
Zrób mi z dziecka - krasnoludka”
Zaszumiało, zafurczało i nagle Emilka zaczęła się zmniejszać. Malała i malała aż w końcu zamieniła się w maciupeńką, sympatyczną krasnoludkę. Zamiast pidżamy miała czerwony kubraczek i czerwony kapelusz. Dokładnie taki sam, jak Anastazja.
- Hurra! - krzyknęła Emilka i usadowiła się razem z krasnoludką na grzebiecie ptaszka.
Poleciały. Leciały i leciały. Minęły Ruczaj, zobaczyły z daleka oświetlone Wzgórze Wawelskie i w końcu wylądowały gdzieś za miastem, na ogromnej łące, pełnej kwiatów. A konkretnie - w samym środku słonecznika.
- Ale pięknie! - krzyknęła zachwycona Emilka. Gdzie jesteśmy?
- Jak to gdzie? W krainie Pani Wiosny. Podoba Ci się?
- No pewnie. A co będziemy robić?
- Nic - uśmiechnęła się Anastazja. Już sporo zrobiłyśmy, teraz czas na odpoczynek. To powiedziawszy, wyciągnęła się na plecach i przykryła twarz kapeluszem.
Emilka chcąc nie chcąc, zrobiła to samo. Gdy tylko zamknęła oczy, poczuła wokół siebie wspaniały zapach i usłyszała dookoła śpiew tysięcy ptaków.
- Dzień dobry, Wiosno - wyszeptała i po chwili zasnęła spokojnym, wiosennym snem.
Gdy obudziła się następnego dnia rano, Majka leżała jak zwykle obok i cicho pochrapywała.
- Mammo! Ale miałam wspaniały sen! - krzyknęła Emilka i już miała pobiec do pokoju rodziców, żeby opowiedzieć go ze szczegółami, gdy nagle jej wzrok padł na poduszkę. Leżał na niej mały, czerwony kapelusik.