Jesień jak u Hegla. Wg opowieści Karla Krolowa (1915-1999)
Tego pyłu lata co za paznokciami,
tej natrętnej woni zbutwiałych liści.
Różnorodne lśnią jagody do pozyskania
przez kosy i wiatry szybujące nad drzew koronami.
Inną jest jesień. Ona swoje reguły określa
i dmie w listowie i własnym prochem do bluzek miecie.
Płonie w ogrodach. Ty chłód czujesz na plecach. Wierz
mi, dialektyk z niej. Niczym u Hegla
prowadzi się z historią każdego roku
raz siak raz owak. Która spokojnie za czuprynę
chwyta wicher i tę historię uśmierca.
Niezmienna, kiedy z ulewą nastaje.
Na nic zda się wszystko, Nie ma też czego żałować.
Ostatecznie impet atrofii i tak w śmieciu wyląduje.
tej natrętnej woni zbutwiałych liści.
Różnorodne lśnią jagody do pozyskania
przez kosy i wiatry szybujące nad drzew koronami.
Inną jest jesień. Ona swoje reguły określa
i dmie w listowie i własnym prochem do bluzek miecie.
Płonie w ogrodach. Ty chłód czujesz na plecach. Wierz
mi, dialektyk z niej. Niczym u Hegla
prowadzi się z historią każdego roku
raz siak raz owak. Która spokojnie za czuprynę
chwyta wicher i tę historię uśmierca.
Niezmienna, kiedy z ulewą nastaje.
Na nic zda się wszystko, Nie ma też czego żałować.
Ostatecznie impet atrofii i tak w śmieciu wyląduje.
My rating
My rating
My rating
My rating