Tam, w stronę Santiago de Compostela

author:  Kasia Dominik
0.0/5 | 0


Tam, w stronę Santiago de Compostela, dokąd zmierzam
w różnych wcieleniach, pod sercem budzi się miłość.
Bliżej, coraz dalej wskrzesza siłę w martwicy utajoną,
ale nie pozwala otworzyć źrenic, aby spojrzeć głębiej.

Jej najzdrowszy przejaw bez przeszkód rozburzy mur,
mimo, że wzniosłam go z resztek życia.
To ona ociera krew spływającą górskim grzmotem,
jaki (ogniście i pokerowo) zmywa czerwone plamy.

Jeśli kiedyś zdecyduje się zapomnieć o mnie, i tak
będę sławić ostatni zapach wschodu słońca,
jak tęczę niepewnym słowem szkicowaną
łąką, która płochym echem o nią się ociera.

Ściśle rzecz ujmując, bez uczucia, nie da się kochać
równie mocno, jak ja przedświt, wabiący krucjatą
barwnej wędrówki szczęśliwych myśli,
powitych i zwiędłych z pierwszym promieniem.

Nie rozumiem, jak ona to robi, że rozbudza mnie
a jednocześnie usypia. Może dusza zdefiniuje to kiedyś.
Bliskość jej ciepła jest czerwieńsza, niż pożoga dnia,
żaden atom, nawet kwark nie posiada takiej energii.

Kasia Dominik



 
COMMENTS