Noc w lazarecie
sklejam popękane filiżanki serc
wkładam w dawno nieme usta mowę
zapalam księżyc
one są bezpieczne
ukryte pod kocami wspomnień
gdy ich nieba nie miały koloru stali
szepczę do dawno nie słyszących uszu
śpij spokojnie
jutro też tu będę
wygładzam lęk
serce wciąż bije
jeszcze nie czas
suche gałęzie spracowanych dłoni
splątane korzenie nóg
zamglone zwierciadła niewidzących oczu
tłumię odgłosy świata
wyłączam radio i zamykam drzwi
kołyszące się w zawiasach
spokojny oddech
jeszcze jedna wymiana spojrzeń
zamknięte powieki
zadają ostateczny cios
cieniom które jutro odejdą
z pierwszym świergotem ptaków
wkładam w dawno nieme usta mowę
zapalam księżyc
one są bezpieczne
ukryte pod kocami wspomnień
gdy ich nieba nie miały koloru stali
szepczę do dawno nie słyszących uszu
śpij spokojnie
jutro też tu będę
wygładzam lęk
serce wciąż bije
jeszcze nie czas
suche gałęzie spracowanych dłoni
splątane korzenie nóg
zamglone zwierciadła niewidzących oczu
tłumię odgłosy świata
wyłączam radio i zamykam drzwi
kołyszące się w zawiasach
spokojny oddech
jeszcze jedna wymiana spojrzeń
zamknięte powieki
zadają ostateczny cios
cieniom które jutro odejdą
z pierwszym świergotem ptaków
My rating
My rating
My rating
My rating
Moja ocena
Przemku,,jak zawsze podziwiam lekkość słowa...My rating
My rating
My rating