Cierpienie dnia powszedniego

author:  Kasia Dominik
5.0/5 | 6


Jakże kruche bywają słowa
obietnice jak studnia bez dna
spojrzenia nabrzmiałe cierpieniem
w konwulsyjnych bólach

Samorodny patent na szczęście
traci dar przebudzenia gdy
kwadratura krzyża kaleczy sen
przepełniony ułomnością życia

Sekwencje niezagojonych ran
nieujętych w ramy sumienia
zbitego gradem grzechów
zbiera punkty karne obłędu
do czasu sądu ostatecznego

Ja – alternatywna w bezsile
topnieję z każdą chwilą
kiedy udręka coraz śmielsze
przybiera szaty łoża boleści

W granicach na wpół martwego ciała
czołgam się po krawędzi możliwości
aby wyrwać się z kieratu niemocy
i przełknąć twardą skórkę
razowego chleba

Dość Golgoty: niezasłużonej martwicy
już czas najwyższy zaufać na powrót
marzeniom obsianych na polach nadziei
które w snopach błogostanu zwiastują
słoneczny dzień

Kasia Dominik



 
COMMENTS


My rating

My rating:  

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  

My rating

My rating: