(Essay) DZIEWCZYNA Z RYMEM

5.0/5 | 3


Oto portret współczesnej satyryczki, gigantki słowa: - zadziorna dziewczyna z rymem, w czerwonej sukience zgrabnie utkanej z pełnokrwistej ironii, zdobionej metaforami na wagę złota. W jednej dłoni trzyma procę z wycelowaną puentą w sam środek okalającej nas vistości, a w drugiej pióro-szpilę, którą w bezsenne noce i szare dnie dzierga rubaszne wersy – koronkowa robota! Stoi w gabinecie krzywych luster i przyprawia gęby wszystkim dostrzeżonym postaciom „Rozmową prawie liryczną”, w której nawet miłość rozkłada na części mowy. Nie oszczędza nikogo, zwłaszcza siebie, wachlując się piórem autoironii. Jest świetną obserwatorką. Potrafi każde zauważone zjawisko i patologiczne ognisko zamknąć w jamby, pozostawiając otwartą furtkę dla całego bestiariusza środków stylistycznych, których nie zawaha się użyć.
Jak sama siebie opisuje w jednym z utworów („Dziewczyna z rymem”):

„Są dziewczyny z dekoltem dorodnym,
Są zaradne i są też leniwe,
Są te z klasą, z outfitem są modnym,
A ja jestem dziewczyna z rymem.”

Jej liryka jest jak orzeźwiający zimny prysznic, który miarowo spływa kroplami rymów po smętnej białej liryce, która zachwaściła ostatnio światową mapę poezji. Prawdziwy kataklizm. Na szczęście nasza wojowniczka z pióro-szpilą rozprawi się w mig z tym literackim libertynizmem. Wszak poezja winna mieć i rytm, i rym, i sens – jak zwykł rozprawiać o tym Arystoteles w swojej Poetyce.

Lewartowicz snuje satyryczne bajdy w hiperbolicznym ujęciu komizmu codziennych sytuacji, które przytrafiają się nam wszystkim. Śmiało, głośno i rubasznie wyśmiewa wszystkie ludzkie wady i przywary. Niczym prawdziwa sztukmistrzyni żongluje formami i gatunkami literackimi na przemiał z gramatyką i ortografią. Czasem rzuci w publiczność jakimś homonimem (jak np. w utworze „ĄĘCIE”):

„Życie da się napisać inaczej:
Samym „h” chrzanić normy utarte,
Lęk krzykliwym zaznaczać wołaczem,
Każdy ból przez „u” pisać otwarte.”

Robiąc sobie jaja z nadętych wykształciuchów i poetyckich wycieruchów, ważąc przy tym słowa na kilogramy.

W miarę zagłębiania się w lekturze rośnie nie tylko temperatura wypieków na twarzy, ale i uśmiech pod nosem poszerza się wyłaniając zadowolony garnitur zębów czytelnika. Co za tym idzie apetyt na kolejne smaczne wiersze z pieprzem rośnie z każdym łapczywie połykanym wersem.

Ulka-rymulka (tak ją po ciuchu nazywam) jest jedną z najoryginalniejszych postaci na literackiej scenie. Jak już sama zdążyła zauważyć „Ludzi, których podziwia, już nie ma”. Zdaje się, że z tego powodu czuje się nawet nieco osamotniona w formie, w której przyszło jej rzeźbić poezję. A tworzy, klasycznie i zawsze z dobrym smakiem, jak przystało na największych mistrzów pióra, jakich zrodziła Ziemia, a i oni czuli się osamotnieni z racji pozostawania w radykalnej mniejszości inteligenckiej. Przemawiają za tym pierwsze utwory pt. „Credo I-III” otwierające wszystkie trzy części, (bo tak został podzielony owy zbiór lirycznych wersów). Za kulisami dwóch pierwszych odsłon tomiku stykamy się z gorzką autoironią („Ktoś mi zakręcił kurek z weną”, „Wyznanie sfrustrowanej kandydatki na poetkę”…
„A ja błądzę po omacku pośród liter,
Do poezji swój próbując znaleźć PIN,
Lecz co wieczór z liter się układa: liter,
Literatka potem z tego. No i klin.”

Szybko poetka zmienia szatę z ironicznej na pochwalną i skanduje:
”Więc nie wchodzę lirykom w paradę.
Na wzruszenia niech inny ktoś tyra.
Mnie się dobrze steruje pośladem.
Niech osiada! Eviva satyra!”

otwierając trzecią część zbiorku.

W trzeciej części poetka częstuje nas słodko-gorzkimi balladami: o Dziewczynie z rymem, o Janku Knapie, o Marzenie…, o Elce, o Czwartku, o wzdętej królewnie, a nawet o krwawej gospodyni. Z pewnością rozbawi czytelnika do łez satyra „na Maksa” oraz powiastka satyryczna pełna zwrotów akcji –„ Ale zakupy!”.
Wszystkie utwory Uli są bardzo rytmiczne, co sprawia, że podczas czytania nawet oko próbuje podśpiewywać i wpada w rytmiczny rezonans.

Ja widzę Ulę w roli przysłowiowej Królewny Śmieszki, czego własnoręczny heroikomiczny dowód załączam do niniejszego posłowia, by uwydatnić jeszcze bardziej postać naszej pełnokrwistej ironistki, czarnego konia współczesnej satyry.

Lustereczko powiedz, proszę,
Którą zbroję dziś założę,
Którą broń najlepiej dzierżyć,
Który turniej znów zwyciężyć
Aby wszyscy na tym świecie
Padli mi do stóp w podniecie?

Lustereczko na nią patrzy:
- może odstaw dziś teatrzyk,
lecz poezji białej nie klep
to dla gryzipiórków chleb jest.
Tyś boginią z pióro-szpilą.
Dalej paraj się satyrą!

Magdalena Kapuścińska
Wydawca, poetka, satyryczka, pisarka

Poem versions


 
COMMENTS


My rating

My rating:  
20.09.2021,  djjw

My rating

My rating:  

My rating

My rating: