Ciepły listopad
Nie ma tu czarnego rycerza,
ale jest biała dama.
Powietrze gęste od westchnień
nagrzewa się powoli,
gdy przychodą do ognia.
Ogień jest żywy.
Gościny nie odmawiam,
i dobrym słowem poczęstuję
i szarlotką.
Płaskimi promieniami, ukośnie,
słońce rozświetla ściany,
uśmiechają się wtedy
moi goście.
I milczą,
już wszystko powiedzieli,
nie muszą kłamać.
Czasem pojawiają się nowi,
nieznani, ale tych przepędzam,
dosyć smutku.
Okna otwarte na przestrzał,
pająki śpią,
i szerszenie, i pszczoły,
taka cisza.
ale jest biała dama.
Powietrze gęste od westchnień
nagrzewa się powoli,
gdy przychodą do ognia.
Ogień jest żywy.
Gościny nie odmawiam,
i dobrym słowem poczęstuję
i szarlotką.
Płaskimi promieniami, ukośnie,
słońce rozświetla ściany,
uśmiechają się wtedy
moi goście.
I milczą,
już wszystko powiedzieli,
nie muszą kłamać.
Czasem pojawiają się nowi,
nieznani, ale tych przepędzam,
dosyć smutku.
Okna otwarte na przestrzał,
pająki śpią,
i szerszenie, i pszczoły,
taka cisza.
Poem versions
My rating
My rating
My rating