Wędrowiec

author:  renee
5.0/5 | 5


Pochmurne szarobure niebo
zawisło nade mną
stado ptaków rozwrzeszczonych
krąży jak u Hitchcocka
wygłodzone rybitwy
przyprawiają mnie o drżenie serca
można się przerazić
taką scenerią chwili

Stoję sobie na wzgórzu
uporczywie nieznośny wieje wiatr
dookoła łąki mokradła bagna
oko cieszy budzący się świat
wszystko zielenieje
czuć w powietrzu zapach
mokrej ziemi
świeżych źdźbeł trawy

Perkozy pływają po stawie
obok nich para łabędzi
niczym niewzruszona
Na niebie lecą gęsi kluczami
żurawie płochliwe
kroczą szukając pożywienia
dwie kawki oblatują teren

Lubię swoją pracę
to nic że czasami
w błocie tonę
że piasek mam w oczach
to nic że nie zawsze
pogoda dopisuje
że dopada mnie zmęczenie
ale ten widok wszystko rekompensuje

Czuję się fragmentem
ogniwa większej całości
cząsteczką tego świata
nieokiełzanej niepoznanej natury
jestem odwiecznym wędrowcem
badającym szukającym
prawdy zrozumienia
akceptacji i miejsca w stadzie

Poem versions


 
COMMENTS


My rating

My rating:  

My rating

My rating:  
31.03.2011,  Obywatel RI

My rating

My rating:  
30.03.2011,  Kajotka

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  
30.03.2011,  kate