Widmo wolności
Już dawno oddech nie ważył tak wiele
Dawno dystanse nie brneły
W szkło separacji tak bardzo nieludzkiej
Odległość przepierza się
W suchą wypowiedź paragrafu
I nuży w mglistości dni i nocy
O, wszyscy jaśni!
Co słowem widniej otrzeźwieni
I w świadmości bani trwacie...
O, wypowiedziani tędzy!
U wrót dyktatu innej frazy
Usycha właśnie gałąź
Nocnych widziadeł waszej władzy...
Zatrzepotało skrzydło prawdy
By ulać mleka od młodości
I tu się stworzył
Trzon i kilof
Na transformacje
Duszy wieku
I zajaśnieje dumnie
przyszłości przestwór
I już nie uśpi nikt nadziei
Odejdą
Kunktatorzy jutrzenki
Brunatni
Zazieleni się
Dusza
I trawa
I poranek
Nie wróci rychłym brzaskiem
Opasłe widmo wolności.
Dawno dystanse nie brneły
W szkło separacji tak bardzo nieludzkiej
Odległość przepierza się
W suchą wypowiedź paragrafu
I nuży w mglistości dni i nocy
O, wszyscy jaśni!
Co słowem widniej otrzeźwieni
I w świadmości bani trwacie...
O, wypowiedziani tędzy!
U wrót dyktatu innej frazy
Usycha właśnie gałąź
Nocnych widziadeł waszej władzy...
Zatrzepotało skrzydło prawdy
By ulać mleka od młodości
I tu się stworzył
Trzon i kilof
Na transformacje
Duszy wieku
I zajaśnieje dumnie
przyszłości przestwór
I już nie uśpi nikt nadziei
Odejdą
Kunktatorzy jutrzenki
Brunatni
Zazieleni się
Dusza
I trawa
I poranek
Nie wróci rychłym brzaskiem
Opasłe widmo wolności.
COMMENTS
ADD COMMENT