„Spotkania w celu wykonywania czynności seksualnych” w Nordhorn przy Barbarastrasse 13
naga
na czarnym obrotowym fotelu
rozchylam bezwstydnie uda
zlizujesz
mleko z Drogi Mlecznej
koty Bukowskiego ogniskują się
na końcu języka
jest fleksible
wyginasz wyginam wyginamy
języki ciała słowa
odmieniając się fleksyjnie
impresyjnie przez siebie w sobie
i literackie skojarzenia
czytamy wiersze i powieści
zapisane na skórze
w nieporządku postalfabetycznym
Marquez droczy się z Basią Klicką
podrzucając do jej wierszy
wirusa miłosnej zarazy odpornego na
szczepionkę surrealizmu i cierpko-słodką (auto)ironię
listy Florentino Arizy do Ferminy Diazy
„zakładki na lędźwie i znak zapytania”
który przynagla „nuci i kołysze”
uwolnione lotne feromony
ćma pawica na krawędzi płomienia
w Nordhorn gdy listopad i giną łatwopalne listy
przy kanale
dwa ciała przylegające lgnące w siebie
przynaglone pożądaniem
przymglone słońce
obrysowuje kształty rzeczy i myśli
zapisane na dnie źrenic miniatury Huelle
Schopenhauer uciekający
z niewoli miłości „by pójść
samotną drogą” („Samotność! Mędrców mistrzyni!
Cóż po ludziach? Czym śpiewak dla ludzi?” Czym
dla siebie zamyślony myśliciel? Czym kochanek?)
mglisty pranek we Frankfurcie
przedśmiertna myśl filozofa
„hrabina Teresa Guicioli – widywał – ale
gdzież jej było do jego Dulcynei”
mgliste popołudnie w uliczkach Nordhorn
dwa ciała ciepłe ciekłe
(prze)ciekające w siebie
najczulsza klisz ISO 1600 plus nieskończoność
między dzy rzęsami na opuszkach palców
światło w objęciach cienia
cień w objęciach światła
wszystkie barwy dotyku
ty we mnie ja w tobie
żarliwie
mokro słono słodko
ekstatyczny hymn drozda o zmroku
wpisany we wspólny krwiobieg
„radosny, niezmącony
Niepowstrzymany śpiew”
dreszcz deszcz
rozmywa przekroczone granice
(bez)wstydu
kochamy się
bez ograniczeń (poza)werbalnych i póz
we wszelkich możliwych pozycjach i układach
współrzędnych bez zarządzania
(nie)obowiązkowej przerwy
na powietrze głód wodę i wojnę
jaką wiedzie na pokuszenie
Mikołaj Sęp-Szarzyński z szatanem światem
i ciałem
w ciele
głęboko mocno
przygryziony krzyk
krew na ustach
zlizuję zlizujesz zlizujemy
fleksible
odmieniamy się fleksyjnie
w ożywionych językach aniołów
czarnych i białych
(Śmierć gra czarnymi rycerz Antonius Block
białymi na jak śmierć
by nas ocalić)
przez miłość
w czasach ogólnoświatowej zarazy
„Święty flesz
ścieżka którą pójdziemy”
pod osłoną powiek
zdejmowanie ciał i dusz ze zdjęć
fotografie wprawione w ruch przez braci Lumiere
nie dają nam spokoju
migoczą
przedsionki do nieba i piekła
Joanna Schopenhauer czyta Lavatera
w towarzystwie kandydata na pastora
brzydka nieregularna twarz gorejące oczy
długie godziny w jej panieńskim domu
fizjonomika miesza się z mistyką
a twoja wilgoć z moją
(meta)fizycznie (nie)metaforycznie
na czarnym obrotowym fotelu
rozchylam bezwstydnie uda
zlizujesz
mleko z Drogi Mlecznej
koty Bukowskiego ogniskują się
na końcu języka
jest fleksible
wyginasz wyginam wyginamy
języki ciała słowa
odmieniając się fleksyjnie
impresyjnie przez siebie w sobie
i literackie skojarzenia
czytamy wiersze i powieści
zapisane na skórze
w nieporządku postalfabetycznym
Marquez droczy się z Basią Klicką
podrzucając do jej wierszy
wirusa miłosnej zarazy odpornego na
szczepionkę surrealizmu i cierpko-słodką (auto)ironię
listy Florentino Arizy do Ferminy Diazy
„zakładki na lędźwie i znak zapytania”
który przynagla „nuci i kołysze”
uwolnione lotne feromony
ćma pawica na krawędzi płomienia
w Nordhorn gdy listopad i giną łatwopalne listy
przy kanale
dwa ciała przylegające lgnące w siebie
przynaglone pożądaniem
przymglone słońce
obrysowuje kształty rzeczy i myśli
zapisane na dnie źrenic miniatury Huelle
Schopenhauer uciekający
z niewoli miłości „by pójść
samotną drogą” („Samotność! Mędrców mistrzyni!
Cóż po ludziach? Czym śpiewak dla ludzi?” Czym
dla siebie zamyślony myśliciel? Czym kochanek?)
mglisty pranek we Frankfurcie
przedśmiertna myśl filozofa
„hrabina Teresa Guicioli – widywał – ale
gdzież jej było do jego Dulcynei”
mgliste popołudnie w uliczkach Nordhorn
dwa ciała ciepłe ciekłe
(prze)ciekające w siebie
najczulsza klisz ISO 1600 plus nieskończoność
między dzy rzęsami na opuszkach palców
światło w objęciach cienia
cień w objęciach światła
wszystkie barwy dotyku
ty we mnie ja w tobie
żarliwie
mokro słono słodko
ekstatyczny hymn drozda o zmroku
wpisany we wspólny krwiobieg
„radosny, niezmącony
Niepowstrzymany śpiew”
dreszcz deszcz
rozmywa przekroczone granice
(bez)wstydu
kochamy się
bez ograniczeń (poza)werbalnych i póz
we wszelkich możliwych pozycjach i układach
współrzędnych bez zarządzania
(nie)obowiązkowej przerwy
na powietrze głód wodę i wojnę
jaką wiedzie na pokuszenie
Mikołaj Sęp-Szarzyński z szatanem światem
i ciałem
w ciele
głęboko mocno
przygryziony krzyk
krew na ustach
zlizuję zlizujesz zlizujemy
fleksible
odmieniamy się fleksyjnie
w ożywionych językach aniołów
czarnych i białych
(Śmierć gra czarnymi rycerz Antonius Block
białymi na jak śmierć
by nas ocalić)
przez miłość
w czasach ogólnoświatowej zarazy
„Święty flesz
ścieżka którą pójdziemy”
pod osłoną powiek
zdejmowanie ciał i dusz ze zdjęć
fotografie wprawione w ruch przez braci Lumiere
nie dają nam spokoju
migoczą
przedsionki do nieba i piekła
Joanna Schopenhauer czyta Lavatera
w towarzystwie kandydata na pastora
brzydka nieregularna twarz gorejące oczy
długie godziny w jej panieńskim domu
fizjonomika miesza się z mistyką
a twoja wilgoć z moją
(meta)fizycznie (nie)metaforycznie
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating