Klincz

author:  Czarek Płatak
5.0/5 | 6


Klincz

Słońca promienie leniwą strugą
z żył mi się sączą, gasnące
kapią z westchnieniem na ziemię rudą,
powoli się w sobie topię.

Dusi mnie jakaś duszy nadduszność
i ciężkie, miejskie powietrze,
sen-ptaki tutaj już nie gniazdują,
a ja chcę, nie wiem gdzie lecieć.

Jak wtedy kiedy konało lato,
blask gasząc w oczach wyrostka,
z dzieciństwa jednak coś mi zostało
w poobgryzanych paznokciach.

Ogarnia mnie dni fibrodysplazja —
struna zamknięta w laminat —
nie może pęknąć, nie może zagrać,
nie umie tego wytrzymać.

W przestrzeni mikry ledwie punkt czarny,
wciąż jestem i już mnie nie ma,
do bólu można się przyzwyczaić,
lecz nie da się do tęsknienia.



 
COMMENTS


My rating

My rating:  

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  
11.11.2019,  Ula eM

Czytam Twoje wiersze...

i jestem pod coraz większym wrażeniem. Pozdrawiam serdecznie

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  

My rating

My rating: