...czasem

author:  Przemek Trenk
5.0/5 | 6


umieram
za głęboko wpatrzony
w zgniliznę świata

czasem rozkładają się ze mną
robaki które porzygały się
od smaku moich grzechów

czasem ptaki zatrzymują się
w locie
jakby zawstydzone faktem że
Ikar był tylko jeden

jeden dzień to za mało
aby uwierzyć w Boga
i matkę (nie)świętą od(upadłych)
aniołów
zawieszonych w połowie drogi
na dno

czasem skracam sobie dni
rozmyślaniem o teorii grawitacji
skracam szyje żyrafom w moim mózgu
na tyle krótko by nie mogły poznać smaku
tego co zakazane

na tę kartkę wraz ze słowami
upadają nocne ćmy
rażone światłem w tunelu
przywołane Braillem
i dłonią pozbawioną linii papilarnych

z tych w koszu na śmieci
zrobiłem flotyllę okrętów
które wysyłam w podróż
zagubionych myśli

to z nich ułożyłem stos
gnijących trupów
z których powstał ten wiersz

czasem uda mi się przechytrzyć Boga
zatrzymać galopujący czas
przepływający przez palce
jak krew z boku Chrystusa

czasem wymyślam świat
w którym nie ma pieców
karabinów
płaczu
i chleba w stercie gówna

kiść winogron
którą postawiłem obok siebie
usycha
rodzą się rodzynki
jak myśli pomarszczone

czasem przedłużam z Tobą chwile
kiedy na zapas kupujemy
cukierki z przemytu

czasem zapominam że jestem tylko
marzycielem
a wymyślony świat topnieje

czasem bywam kretynem
kiedy grabiami odganiam
chmury z naszego nieba
i tratuję mrowiska

czasem bywam nonszalancki
chociaż mój czarny kot bywa bardziej
czasem przypomina Behemota
i nachodzi mnie w snach

czasem bywam zagubiony
tracę świadomość
jak strofy tego wiersza
które miały spocząć gdzieś
na szczycie Mount Everest

a osiadły na dnie kosza na śmieci
tam gdzie do poznania wystarczy
to co najbliżej ziemi

Poem versions


 
COMMENTS


My rating

My rating:  

My rating

My rating:  
08.10.2019,  A.L.

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  
08.10.2019,  benari

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  
08.10.2019,  Ula eM