Z wrześniem
Z wiatrem przychodzą wspomnienia.
Nie, nie te,
o miłości, niespełnionych nadziejach,
nie te.
O torach, które znienacka
zmieniały bieg,
a za zakrętem - las.
I prawdziwym strachu przed
pędzącym potworem
na stalowych, bezlitosnych kołach.
Wędrówkach donikąd
i powrotach znikąd.
O posiłku, który zaspakajał głód,
i głodzie, co zasycał się czereśniami.
O czasie, rozciągliwym aż do umęczenia,
a jasność mieszała się ze snem,
bez marzeń.
Dzień, i dzień, i znowu dzień.
Uśmiech nic nie znaczył, pospolity jak chleb.
Tego głodu nic nie nakarmi.
A gdy się zmęczyłam życiem, zasypiałam wśród traw.
Wrzesień mi groził palcem
- do szkoły, już !
Nie, nie te,
o miłości, niespełnionych nadziejach,
nie te.
O torach, które znienacka
zmieniały bieg,
a za zakrętem - las.
I prawdziwym strachu przed
pędzącym potworem
na stalowych, bezlitosnych kołach.
Wędrówkach donikąd
i powrotach znikąd.
O posiłku, który zaspakajał głód,
i głodzie, co zasycał się czereśniami.
O czasie, rozciągliwym aż do umęczenia,
a jasność mieszała się ze snem,
bez marzeń.
Dzień, i dzień, i znowu dzień.
Uśmiech nic nie znaczył, pospolity jak chleb.
Tego głodu nic nie nakarmi.
A gdy się zmęczyłam życiem, zasypiałam wśród traw.
Wrzesień mi groził palcem
- do szkoły, już !
Poem versions
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating