Jak było na początku...
Będę miała bardziej złociste włosy,
bardziej smukłą dłoń.
A wszystko, co jest stworzone
zamieni się w świątynię pełną rzeźb,
kruchych i ożywionych.
Ten kamieniołom tyle widział,
niechże zobaczę i ja,
powoli,
nie trzeba się śpieszyć.
Nawet jeśli miałoby zajaśnieć
innym słońcem,
bo są inne słońca,
ja się już nie powtórzę.
Umiem też
rozciągać minuty i sekundy w nieskończoność.
Czas inaczej się liczy
na ziemi, która mnie nie potrzebuje.
Ziemia -
pachnąca tłustą, żyzną wilgocią.
Jak mogłam uwierzyć, że jest inaczej.
bardziej smukłą dłoń.
A wszystko, co jest stworzone
zamieni się w świątynię pełną rzeźb,
kruchych i ożywionych.
Ten kamieniołom tyle widział,
niechże zobaczę i ja,
powoli,
nie trzeba się śpieszyć.
Nawet jeśli miałoby zajaśnieć
innym słońcem,
bo są inne słońca,
ja się już nie powtórzę.
Umiem też
rozciągać minuty i sekundy w nieskończoność.
Czas inaczej się liczy
na ziemi, która mnie nie potrzebuje.
Ziemia -
pachnąca tłustą, żyzną wilgocią.
Jak mogłam uwierzyć, że jest inaczej.
Poem versions
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating