Ballada dziadowska

author:  A-Wała
5.0/5 | 2


Ballada to dziadowska
a w jej masie jest troska
o kraj na skraju seraju

Myśmy wylądowali i chyba byliśmy cali
następni mieli pecha dla wrogów to uciecha

Więc było raz ciało co kością niezgody się stało
Co z nim się potem działo, tego w pale mało
Co widziało co słyszało
Mało mało mało mało

Ostrzem konfliktu było potem na krzyż się wbiło
Potem z niego spadało chociaż to było ciało
Profani krzyż nosili z zimnego lecha, pili
Na znicze się załatwiali i gorzej dokazywali


I gorzej jest niż przedtem.
I bardziej się boję się śmierci.
Nie ma już żadnej świętości

Poza tym w sąsiedztwie starości
Kremówka wadowicka
mniej ważne skrzypce od smyczka

W drugi samolot wsadzili
Wizyty rozdzielili
Miało być bardzo śmiesznie
Nie zdąży na reelekcję

Miał wylądować w Mińsku
Na wpadkę zakląć po świńsku
Do domu wrócić w niesławie
„Najgłupszy lokator w Warszawie”


Miał swoje psy i koty
Marylkę kochał i dotyk
a z Jarkiem robił psoty

Dwóch co ukradło księżyc
słońce też chciało zwyciężyć

Może w tym była karma
Polewka wylała się czarna
Mówił też Nostradamus
Habemus papam chamy

Ktokolwiek ma na względzie
W tym kraju to orędzie
i świętych obcowanie
żywot mu wieczny amen.

Poem versions


 
COMMENTS


My rating

My rating:  

My rating

My rating:  

łoj!

No Stary, faktycznie ostra a krótka ta piłka...