twój cień

author:  benari
5.0/5 | 6


przemknąłeś
reszta jest Boga
i przyszło mi samej
srebrnieć o tym
i nie płakać pomiędzy
bo na zawsze przemókłby parasol
bo żaden nie zmieści
się we wszystkich moich łzach
gdy rozplatam w tobie słabość
dotykam ostrożniej słów
i nie wiem w którą stronę spojrzeć
gdy każde wzwyż drży
by tak jak teraz nie spadło błotem
potem szuka jak
wzbić się kwiatem
i chciałabym jeszcze powiedzieć
o tym zapodzianym rozdziale -
powieść już skończona
więc nim odbierzesz mi korale
uderz łbem o rajskie drzewo
by dreszczem przebiegło
by spłoszył się Bóg
a potem już tylko trzepotem
zatrzymaj o próg moich stóp
gdy czas nie czuje czasu
i oddaj mi spokój
by ulżyć rozgrzanej skroni
boś wielkim cieniem legł
na mojej duszy
a gdy ci oczy zbłękitnieją z niedoumierania
wróć rozszeptany w dziobie
ze źdźbłem nieba w skrzydłach
i przeproś
za szklane dziwki
że tak natrętne patrzą ci w oczy
twoje cierpienia
doszczętnie dopalone
ja przyjaciel -
ze wszystkich sił kołyszę na rzęsach
bezsennych



 
COMMENTS


My rating

My rating:  

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  

My rating

My rating: