O rybie mechanicznej i o tym, co z tego powstało

0.0/5 | 0


Na początku była ryba.
I była ona na stole,
Potem chwilę w wannie,
Pod kloszem.
Teraz w bunkrze na trzy szyfry
Z kamerą zamknięta.

A ryba to mechaniczna,
Więc i z trybami, z drucianą płetwą
I okiem szklistym.

I najpierw było dwóch ludzi,
Potem pięciu i dziesięciu.
A teraz całe molochy betonowe,
Składne, obstalowane, uelektrycznione,
W tym szklany bunkier rybny.

A krążą po molochach i oryginalne
Kopie, ale jedna frakcja rozprowadza
Przeróbki. Gdzieś indziej podróbki.
Potem były niedoróbki,
A teraz i nieskładne obróbki.

Kto zaczął, nie słychać,
Bo wszystko się wymieszało.
Ci, co płetwy mierzyli,
Agentów wysłali tam,
Gdzie ogony nakręcali.
By podbierać, co utajone.
A inni gdzie indziej, do sekcji etyki,
Lingwiści za progiem, związku z Panem Bogiem.
I wciąż się wymieszało to w supły,
Jak zwoje jakieś rybne i druciane,
Jak tryby, jak ryba mechaniczna.

I sami oni jakby wzór swego płodu
Stworzyli,
Ale to nieoficjalne informacje.

Oficjalne są takie, że ryba najgłówniejsza jest
Tam w głównym bunkrze.

Lecz już po tych blokach
I takie słuchy są dostępne,
Że to jakiś kolejny obrobek.



 
COMMENTS