Zeylanda.
Tańczy kurz w promieniach słońca,
Wkracza spomiędzy parkietowych desek,
A herbata nigdy nie była tak smaczna.
Poprzekładałam życie kolorem bordo
I białym i czarnym przeplotłam fikuśnie,
Upstrzyłam wizerunkami aktorek.
Kręcą się duchy zielone,
Z nadzieją na lepszy początek,
Z chęcią do pracy i działania.
A listopad kojarzy mi się z Zeylanda,
Jeżycki spokój, Jeżycki niepokój.
I puls serca wielkomiejskiej świątyni.
Siedząc w fotelu i patrząc uważnie
W dwudziestowieczną kamienicę pytam,
Czy to mój drugi dom, czy pierwszy?
Wkracza spomiędzy parkietowych desek,
A herbata nigdy nie była tak smaczna.
Poprzekładałam życie kolorem bordo
I białym i czarnym przeplotłam fikuśnie,
Upstrzyłam wizerunkami aktorek.
Kręcą się duchy zielone,
Z nadzieją na lepszy początek,
Z chęcią do pracy i działania.
A listopad kojarzy mi się z Zeylanda,
Jeżycki spokój, Jeżycki niepokój.
I puls serca wielkomiejskiej świątyni.
Siedząc w fotelu i patrząc uważnie
W dwudziestowieczną kamienicę pytam,
Czy to mój drugi dom, czy pierwszy?
My rating
My rating
My rating