Claromontana. Listopadium
Do:
Przez deszcze
jesień na zielonym rauszu -
Jedynie spomarańczowiał
mój ciepły szalik
W:
Patrzę na Matkę
czarnolicą Królową
skąd -
dokądkolwiek
gdziekolwiek
waćpanna mądra
znów płonę oliwnym kagankiem
zawsze gdy jestem
Jej potrzebna
Patrzę na krzyż
"Słońce gwiazdy omdlewają"
przerażony (pół)księżyc
Ciemnieje oblicze Skazańca -
umiera Bóg
Jeszcze broczy gula pod lewym okiem
"Płaczą rzewnie aniołowie" -
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
i ja
Z:
Igłami sosnowych borów
świecąc - błękitnieje wiatr -
wśród obłoków
pożarem zachodu
Przez deszcze
jesień na zielonym rauszu -
Jedynie spomarańczowiał
mój ciepły szalik
W:
Patrzę na Matkę
czarnolicą Królową
skąd -
dokądkolwiek
gdziekolwiek
waćpanna mądra
znów płonę oliwnym kagankiem
zawsze gdy jestem
Jej potrzebna
Patrzę na krzyż
"Słońce gwiazdy omdlewają"
przerażony (pół)księżyc
Ciemnieje oblicze Skazańca -
umiera Bóg
Jeszcze broczy gula pod lewym okiem
"Płaczą rzewnie aniołowie" -
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
i ja
Z:
Igłami sosnowych borów
świecąc - błękitnieje wiatr -
wśród obłoków
pożarem zachodu
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating