IBERIA MIA
Lecę. To uspokaja. Dzięki za sms.
Decision podjęta i problemas DEKAPITAS.
Których nie przewiduję i kysz.
Wszedłem ostatni w nocny przestwór lotniska
i samolotu świetliste akwarium.
Czekało miejsce z widokiem
nań − i dlamń…
Odpadła w ciemność
punktowana lampami autostrada.
Załopotała mrocznawa meduza
− reflektory ugrzęzły w chmurze.
Deszcz: smagnęła w twarz
szatkownica poziomej bieli.
Mży struga sproszkowanego lodu
mikromigotaniem, błyskawicami igieł.
Woda w stanach nadmiernego skupienia
przybiera formę nadzwyczaj
niepokojącej poezji!
Nagle cisza i chmury wysokie
pod srebrem księżyca
krystaliczno-szafirowe przestrzenie.
Spoiler skrzydła, superszybki żaglowiec
rozcina ostatnie opary i zawisa
w abstrakcyjnie przejrzystej nocy.
*
Bełkoce angielszczyzna portów lotniczych
very z-portowa.
Steward nawręczał się sandwiczy
n i e p o s i l n i e − nieposilnym
brak obiadu yes − t.
− Noch Einmal? − Niemal. Idio – t
− Jeszcze z-raz? − Nie raz. − łumaczenia.
No. Tfurczo wyładowałem się
jak TIR na żwirze.
A żwir na TIRze.
*
Pod zielonookim ścigaczem
ściele się piach wybrzeża.
W bliskości Ziemi
łagodnieje aksamit
i tajemne znaki
suną po pogorzelisku.
*
Wieczory tętnią: knajpek zasoby
nieprzebrane tu, wręcz n i e s p o ż y t e
lecz bez Ciebie nie chce mi się testować
i jak pies włóczę się sam
jak sam El Perro Andaluz.
Za-zen:
zza-zoomu wyziera Księżyc.
Grzęźnie w pianogrzywach
czarnych stratusów...
…by rankiem
wynurzyć się w błękicie.
Za mrowiem ludzi – mrowie ognia:
tafla płonie i lśni Śródziemnie.
Alicante w marcu ‘11
Decision podjęta i problemas DEKAPITAS.
Których nie przewiduję i kysz.
Wszedłem ostatni w nocny przestwór lotniska
i samolotu świetliste akwarium.
Czekało miejsce z widokiem
nań − i dlamń…
Odpadła w ciemność
punktowana lampami autostrada.
Załopotała mrocznawa meduza
− reflektory ugrzęzły w chmurze.
Deszcz: smagnęła w twarz
szatkownica poziomej bieli.
Mży struga sproszkowanego lodu
mikromigotaniem, błyskawicami igieł.
Woda w stanach nadmiernego skupienia
przybiera formę nadzwyczaj
niepokojącej poezji!
Nagle cisza i chmury wysokie
pod srebrem księżyca
krystaliczno-szafirowe przestrzenie.
Spoiler skrzydła, superszybki żaglowiec
rozcina ostatnie opary i zawisa
w abstrakcyjnie przejrzystej nocy.
*
Bełkoce angielszczyzna portów lotniczych
very z-portowa.
Steward nawręczał się sandwiczy
n i e p o s i l n i e − nieposilnym
brak obiadu yes − t.
− Noch Einmal? − Niemal. Idio – t
− Jeszcze z-raz? − Nie raz. − łumaczenia.
No. Tfurczo wyładowałem się
jak TIR na żwirze.
A żwir na TIRze.
*
Pod zielonookim ścigaczem
ściele się piach wybrzeża.
W bliskości Ziemi
łagodnieje aksamit
i tajemne znaki
suną po pogorzelisku.
*
Wieczory tętnią: knajpek zasoby
nieprzebrane tu, wręcz n i e s p o ż y t e
lecz bez Ciebie nie chce mi się testować
i jak pies włóczę się sam
jak sam El Perro Andaluz.
Za-zen:
zza-zoomu wyziera Księżyc.
Grzęźnie w pianogrzywach
czarnych stratusów...
…by rankiem
wynurzyć się w błękicie.
Za mrowiem ludzi – mrowie ognia:
tafla płonie i lśni Śródziemnie.
Alicante w marcu ‘11
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating