Lot sztukmistrza Cezarego, czyli bajka magiczna w dwunastu strofach bez morału

author:  Czarek Płatak
5.0/5 | 2


Lot sztukmistrza Cezarego,
czyli bajka magiczna w dwunastu strofach bez morału

Lot sztukmistrza Cezarego
czyli bajka magiczna w dwunastu strofach bez morału

Popatrzcie ludzie nad dachy,
popatrzcie ponad kominy,
w nieb przestwór sztukmistrz Cezary
wyleciał na dzikiej świni!

Na szyi powiewa fontaź,
beret jak laur na skroni,
u siodła harfa eolska,
i pióro z obsadką w dłoni.

Choć świnia niemal jak Pegaz,
to jednak niektórzy gapie,
(z tych wojny gotowych) p-gaz,
kto miał, na twarz wciągał maskę.

Co to za dziwy?! — ktoś krzyczy —
czyżby tu film był kręcony?!
A sztukmistrz w błękicie wisi,
piórem maluje androny.

Stalówkę w obłoku macza,
by zaraz z chmurnej materii,
jak z kałamarza nakapać
jazzband pstry, sui generis.

Warkoczem inkaustu krople
spadają w miasta ulice,
gdzie warkocz ulicy dotknie,
tam — pstryk! — osoby magiczne.

Wyłazi z piany fontanny
Wenus zdębiała pociesznie,
w skok za nią dwa hippokampy,
nimfy dwie niosą wierzchem.

Z ławki gwizd, to spodełbyczki,
nagości nimf wielce radzi
w ryk — czaruś, wyczaruj whisky!
ty w pysk [zwrot niecenzuralny]!

A sztukmistrz podkręcił wąsa,
osły spod ziemi wyrosły,
i jęły się deklamować,
Sen letniej Szekspira nocy.

Słońce w księżyca hak, szablę,
gdy kichnął, niechcący zmienił,
wyburczał abrakadabrę,
i znów dzień stał się na ziemi.

Na dnie w stawie miejskim Świteź,
i dzwonów bicie — skinieniem,
lecz już wezwał ktoś policję,
wrze w sieci, trzeszczy Internet.

„Te, panie majster złaź pan!”,
mówią cyjniacy ponuro,
a sztukmistrz wzdął się jak bańka
i wybuchł motyli chmurą.

Poem versions


 
COMMENTS


My rating

My rating:  

My rating

My rating:  
09.06.2018,  Ula eM