Zwierzątko
Zwierzątko
Gdy byłem małym zwierzątkiem,
to wszystko mi było naj,
naj lśniło słońce grające,
prze kwietnie maił się maj.
Mój kraj był mi całym światem,
a cały świat to, ho, ho,
i miałem myśli kudłate,
o tej sąsiadce next door.
Gdy grzmot się po niebie toczył –
to lato było tuż, tuż,
i niósł się zapach wieczornych,
w kasztany wplątanych burz.
Bóg to był ten niewidzialny,
dziwny, pogmatwany gość,
co zabić nie pozwalał był,
chyba że o niego szło.
Spod nóg umykały łąki
morzoszerokie, a ja
mogłem tam całe dnie brodzić
jak bocian, co szuka żab.
Teraz zaś, miast burz mam mżawkę,
i niebo ciężkie od chmur,
mój kraj – dal, a o sąsiadce
pamięć zamaka wśród dżdżu.
Bóg to noc głucha i zimna,
wiejąca grobem toń zła,
tylko się stale zabija,
tak samo, jak zawsze dlań.
Na inne też dzisiaj łąki
rzucił kapryśny mnie los,
lecz to zwierzątko tkwi do dziś,
gdzieś we mnie głęboko wciąż.
Gdy byłem małym zwierzątkiem,
to wszystko mi było naj,
naj lśniło słońce grające,
prze kwietnie maił się maj.
Mój kraj był mi całym światem,
a cały świat to, ho, ho,
i miałem myśli kudłate,
o tej sąsiadce next door.
Gdy grzmot się po niebie toczył –
to lato było tuż, tuż,
i niósł się zapach wieczornych,
w kasztany wplątanych burz.
Bóg to był ten niewidzialny,
dziwny, pogmatwany gość,
co zabić nie pozwalał był,
chyba że o niego szło.
Spod nóg umykały łąki
morzoszerokie, a ja
mogłem tam całe dnie brodzić
jak bocian, co szuka żab.
Teraz zaś, miast burz mam mżawkę,
i niebo ciężkie od chmur,
mój kraj – dal, a o sąsiadce
pamięć zamaka wśród dżdżu.
Bóg to noc głucha i zimna,
wiejąca grobem toń zła,
tylko się stale zabija,
tak samo, jak zawsze dlań.
Na inne też dzisiaj łąki
rzucił kapryśny mnie los,
lecz to zwierzątko tkwi do dziś,
gdzieś we mnie głęboko wciąż.
My rating
My rating
My rating
My rating