Późnym popołudniem
Od westchnień zrobiło się ciepło,
cień świecy przestał chybotać.
Mgła sentymentalna drobną perłą
jak szron
zamknęła lustro, zamknęła
pełne - ileś tam lat.
Odwróciłam bieg czasu
przewrotną, złośliwą metaforą.
Pakuję do mojej puszki posagowej
(od swojej patronki Pandory)
- wyleniałe troski, spłowiałe uśmiechy,
mroźne słowa - zwiędłe dziś i niemodne
i wszystkie zasuszone kwiatki:
- wrzosy, pewien wciąż jeszcze jasny
bukiet fiołków
i już nic więcej.
Jeszcze tę mgłę jedwabną, przetykaną
łzami
- po mojej babce Penelopie.
cień świecy przestał chybotać.
Mgła sentymentalna drobną perłą
jak szron
zamknęła lustro, zamknęła
pełne - ileś tam lat.
Odwróciłam bieg czasu
przewrotną, złośliwą metaforą.
Pakuję do mojej puszki posagowej
(od swojej patronki Pandory)
- wyleniałe troski, spłowiałe uśmiechy,
mroźne słowa - zwiędłe dziś i niemodne
i wszystkie zasuszone kwiatki:
- wrzosy, pewien wciąż jeszcze jasny
bukiet fiołków
i już nic więcej.
Jeszcze tę mgłę jedwabną, przetykaną
łzami
- po mojej babce Penelopie.
My rating
Moja ocena
Ooo.My rating
My rating