Zła Matka Boska

author:  Czarek Płatak
5.0/5 | 1


Zła Matka Boska


Karmazynowym, letnim wieczorem
szedłem — pacholę, lat z dziesięć,
a blok blokowi każdym balkonem
wyszczerzał na oścież gębę.

Na tych balkonach psy wszelkiej maści
dogorywały przeważnie,
bo akuratnie straszny upał był,
i Dziennik leciał, gdy nagle!

Świat wkoło — pomarańcza sierpniowa,
jak bańka pękł, słońce pękło.
Rozległ się gromem głos fanfar w trąbach,
jak noc tron wpłynął na niebo.

Ogromny, z boku surmy, anioły,
na nim z Jezusem w ramionach,
zbrojna w gwiazdowe, wszechwidne oczy,
ona — zła Czarna Madonna.

Pieśń pieją jej serafy tysięczne,
a w piekle drze się Lucyper,
archanioł z mieczem płonącym w ręce
ma zorzą świetlistą grzywę.

Jakby Syksytyny ożyły freski,
w grozie zamarłem kamieniem,
gdy z uszu szedł dym tej In excelcis,
z ust jej buchały płomienie.

Patrzyła na mnie, widziała wszystkich,
w świetle pękniętym przedzmrokiem.
Chciałem uciekać, zmyć się gdzieś i skryć;
zbudziłem się zlany potem.

Siadłem, pot starłem, a w głowie — ave! —
ciągle wyraźnie się niosło,
Hodegetria to była? Ki diabeł?!
A czort z taką Matką Boską!

Poem versions


 
COMMENTS


My rating

My rating: