W miesiącu rozkwitających hiacyntów
I. Przed szarą godziną
Perłowo z tym różowym
matowieniem powietrza
aż po niebieskością nasączony
bezkresny widnokrąg -
Gdzie przestrzeń
otwiera perspektywę
niby drzwi do domu
czterech wiatrów
II. Szare godziny
Tylko w lutym są najpiękniejsze
wszystkie szare godziny -
Mleczne jak opal w którym przebłyska
rozżarzony drucik zachodu
Wówczas iszczą się marzenia
na jutrzejszy dzień
III. Po zachodzie. Seraficko
Szara godzina
to ta przeźroczyście fiołkowa
i szafirowo seraficka
ze świetlanym obrzeżem
zapadniętego zmierzchu
wtedy ja i mój Anioł
wtuleni skrzydłem
przy skrzydle patrzymy
w zimowy wieczór -
na zieloną przemieniający się noc
Perłowo z tym różowym
matowieniem powietrza
aż po niebieskością nasączony
bezkresny widnokrąg -
Gdzie przestrzeń
otwiera perspektywę
niby drzwi do domu
czterech wiatrów
II. Szare godziny
Tylko w lutym są najpiękniejsze
wszystkie szare godziny -
Mleczne jak opal w którym przebłyska
rozżarzony drucik zachodu
Wówczas iszczą się marzenia
na jutrzejszy dzień
III. Po zachodzie. Seraficko
Szara godzina
to ta przeźroczyście fiołkowa
i szafirowo seraficka
ze świetlanym obrzeżem
zapadniętego zmierzchu
wtedy ja i mój Anioł
wtuleni skrzydłem
przy skrzydle patrzymy
w zimowy wieczór -
na zieloną przemieniający się noc
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
Moja ocena
Podobają mi się bardzo I i II-gi.